Don McCullin: The Impossible Peace [recenzja] Maciej Zieliński
Don McCullin
|
Format: 24x28 cm, Oprawa: twarda, Stron: 252, Cena: 179 zł |
Wychowywał się w Londynie w czasach wojny, i jak mówi, to właśnie wojna ukształtowała go jako człowieka. Zaczynał od fotografowania nizin społecznych Wielkiej Brytanii, ale dopiero zdjęcia zmilitaryzowanego Berlina dały mu rozgłos i stałą posadę w The Observer. Od tej pory jego kariera nabierała tempa. W 1963 r. znalazł się na Cyprze – za zdjęcie Turczynki opłakującej zabitego męża dostał World Press Photo. W 1964 r. udając najemnika, dokumentował rzeź rebeliantów w Republice Konga. Kilkakrotnie wyjeżdżał do Wietnamu, gdzie zrobił wiele najbardziej ikonicznych ujęć z tego miejsca.
W Kambodży odwagi o mało nie przypłacił życiem – w strefie silnego ostrzału, pocisk szczęśliwie zatrzymał aparat Nikon. Na wojnę jeździł jeszcze przez prawie dwie dekady, i dopiero w połowie lat 80. postanowił zwolnić tempo, zwrócił się w stronę reportażu społecznego i pejzażu ukochanej północnej Anglii.
Najnowsza książka McCullina to próba podsumowania jego zawodowej i osobistej fotografii okresu 1958-2011. Obszernego wstępu Sandro Parmiggianiego nie warto pomijać – jego lektura sprawia, że na dorobek tego fotografa patrzymy z jeszcze większym szacunkiem. 180 dużych, czarno-białych wydruków ułożono chronologicznie. Rozpoczynamy na przedmieściach Londynu przełomu lat 50. i 60. i przewracając strony, wędrujemy jego śladami, przez kolejne kraje, kultury, konflikty... Zdjęcia charakteryzują dynamiczne kadrowanie i mocne kontrasty. Przejmujące, emocjonalne i pełne ekspresji ujęcia zawsze były wizytówką McCullina. Chciał, by jego zdjęcia równie silne emocje wywoływały u odbiorcy. The Impossible Peace to ważna i świetnie wydana publikacja, gorąco polecamy!