Fujifilm Finepix X-M1 [test w DCP] Maciej Zieliński
Fujifilm konsekwentnie rozwija swoją rodzinę aparatów X i powoli wyrasta na ważnego gracza w tym segmencie rynku. Po sukcesie zaawansowanego (i nadal najdroższego w swojej kategorii) X-Pro1, producent postanowił rozszerzyć grono X-użytkowników, wprowadzając – najpierw odchudzony o hybrydowy wizjer model X-E1, a teraz również pozbawiony celownika, jeszcze mniejszy X-M1. Niewykluczone, że na tym się nie skończy – w Internecie krąży już sporo plotek o jeszcze prostszym Finepix X-A1. Powstaje więc szerokie portfolio, dzięki któremu Fujifilm chce wykroić dla siebie jak największy kawałek z fotograficznego tortu. Co ważne, w amatorskich modelach, firma ta umieszcza tę samą, znakomitą matrycę CMOS X-Trans, co w zaawansowanym X-Pro1 (podobną strategię przyjął także Olympus, który stosuje obecnie wyłącznie matrycę z OM-D), możemy więc liczyć na bardzo dobrą jakość zdjęć, za niewygórowaną cenę. Najnowszy X-M1 to aparat znacznie prostszy od starszych braci, ale ma swoje atuty.