Postproducenci Ich Królewskich i Książęcych Mości Olga Drenda
Z Krakowa na dwór brytyjskiej rodziny królewskiej: osiągnięcia specjalizującego się w postprodukcji studia House of Retouching muszą robić wrażenie. Na liście ich klientów widnieją potężne światowe firmy, agencje reklamowe i organizacje charytatywne, magazyny - z "Vanity Fair" i "Vogue" na czele, a teraz również koronowane głowy. Zdjęcia Jasona Bella z chrzcin księcia Jerzego obiegły świat - a w ślad za nimi nazwa krakowskiego studia, które odpowiadało za postprodukcję sesji.
Jak to się stało, że niewielka krakowska firma w ciągu zaledwie kilku lat (powstała w roku 2006) trafiła do ekstraklasy? Jej założyciele, Krzysztof Gadomski i Tomasz Kozakiewicz mówią, że to zasługa konsekwentnej pracy i odrobiny szczęścia.
"Gdy zaczynaliśmy, mieliśmy bardzo skromne portfolio, niemniej każda praca, która się tam znalazła. była bardzo starannie wykonana. Przynajmniej tak wtedy uważaliśmy", wspominają swoje początki. "Obsługiwaliśmy niewielu klientów, ale powoli uczyliśmy się tajników postprodukcji i nieustannie doskonaliliśmy nie tylko warsztat, ale także metodologię obróbki zdjęć. Po pewnym czasie doprowadziło to do wypracowania unikalnego sposobu retuszu, kładącego nacisk na pozostawienie zdjęcia jak najbliżej fotograficznej naturalności, a jednocześnie wyciśnięcia z niego maksimum jego potencjału".
Metody działania House of Retouching spodobały się Jasonowi Bellowi - laureatowi Terence Donovan Award, współpracownikowi "Vogue" i "Vanity Fair" oraz autorowi plakatów filmowych do "Billy’ego Elliota" czy świątecznego klasyka, "To właśnie miłość". Bell nawiązał współpracę z krakowskim studiem - jak się okazało, długotrwałą.
"Jason Bell stał się naszym motorem napędowym", opowiadają Kozakiewicz i Gadomski. Współpraca opłaciła się: pewnego razu zdjęcia Bella, przy których pracowali, znalazły się we właściwym czasie i miejscu. "Księżna Kate poszła kiedyś do Royal Portrait Gallery w Londynie. Podczas tej wizyty zwróciła uwagę na wystawę Jasona "Englishman in New York". Tak się składa, że my również obrabialiśmy zdjęcia do tej wystawy i albumu Jasona. Księżnej tak zdjęcia się spodobały, iż postanowiła skorzystać z usług fotografa, a gdzie Jason, to i my...", wspominają.
Prestiżowe zlecenie było, jak łatwo się domyślić, niemałym wyzwaniem. "Rodzina królewska to arystokraci, ale również celebryci, zatem ich zdjęcia muszą zachować autentyczny charakter. Podczas pracy nad zdjęciami trzeba brać pod uwagę bardzo wiele aspektów fotografii - od korekcji optyki, przez szumy, mikrostrukturę, oświetlenie po kolorystykę i geometrię", mówią Kozakiewicz i Gadomski.
"Postprodukcja zajmuje się każdym zdjęciem całościowo, co oznacza przejrzenie całego zdjęcia na bardzo dużym zbliżeniu i poprawianie każdego miejsca, które tych poprawek wymaga."
Moi rozmówcy skorzystali przy tym z okazji, aby rozprawić się z pewnym popularnym mitem dotyczącym postprodukcji zdjęć. "Popularnie uważa się, że retusz to jedynie wynaturzanie zdjęć poprzez usuwanie negatywnych cech wizualnych naszej ludzkiej natury", mówią. "Tymczasem na wielu zdjęciach praca nad "kosmetycznymi" aspektami skóry nie stanowi więcej niż 10-15% całej pracy nad zdjęciem. Często nad tłami spędzamy dużo więcej czasu niż nad modelami."
Jakie wyzwanie było dotychczas najtrudniejsze dla House of Retouching? "Sesja Jasona Bella, która odbyła się z okazji corocznego Festiwalu Reklamy w Cannes. Bohaterem był Tham Kai Meng, CCO Ogilvy & Mather Worldwide.
Oczywistym jest, że lwy, wśród których baraszkuje model pochodziły z innych zdjęć, ale musiała zachodzić pomiędzy nimi bliska interakcja, aby zdjęcia nabrały autentycznego charakteru i siły wyrazu. W związku z tym obraz jest bardzo złożony i w dużej mierze stworzony w komputerze", wspominają Gadomski i Kozakiewicz. "Momentami wątpiliśmy, iż uda nam się zdążyć stworzyć te zdjęcia na czas. Czas bowiem jest bardzo często największym problemem postprodukcji. Zmiany na zdjęciach wymagają często bardzo wielu godzin pracy, a terminy z biegiem lat są coraz krótsze. Ludzie przyzwyczaili się do możliwości zmian i wymagają coraz dalej idących ingerencji w coraz krótszym czasie. Często technicznie wiemy, jak wykonać pracę, jednak terminy wydają się niemożliwe do osiągnięcia".
House of Retouching tworzą ludzie, którzy na fotografii i postprodukcji zjedli zęby. Tomasz Kozakiewicz przez kilka lat prowadził własne studio fotograficzne, później zarządzał nowojorskim Peter White Studio. Krzysztof Gadomski, prowadzący dziś również krakowskie Studio Zabłocie, jest aktywny na rynku od lat 90. Jaka jest ich filozofia pracy i współpracy?
"Staramy się zachować 'naturalność', co oczywiście nie oznacza, że nie zmieniamy niczego na zdjęciach, lecz podczas tych zmian staramy się pozostawać wierni rzeczywistości", mówią. "'Naturalny' i 'retusz' to słowa, które stoją w opozycji. Mówiąc ‘retusz naturalny’ mamy więc na myśli retusz wierny naturze i pozostający wciąż w kanonie fotografii (a nie np. grafiki, która rządzi się zupełnie innymi prawami). Dzięki temu nikt nie jest w stanie powiedzieć gdzie nastąpiła nasza ingerencja - a jeśli jest, uznajemy to za naszą porażkę."