Lekcje uwodzenia Michela Pereza Olga Drenda
Diane Arbus powiedziała kiedyś: "fotografowanie zawsze wydawało mi się bardzo niegrzecznym zajęciem, i to podobało mi się w nim najbardziej; kiedy spróbowałam po raz pierwszy, poczułam się bardzo perwersyjnie". Jeśli fotografia w ogóle może wywoływać aż takie emocje, to co dopiero można powiedzieć o fotografowaniu nagości?
Postanowiłam zapytać o to Michela Pereza, który jak mało kto zna się na tym fachu - od lat współpracuje z producentami ekskluzywnej bielizny, takimi jak Palmers czy Aubade. Dla tej drugiej marki przygotowywał kalendarze, z których Aubade słynie - elegancka fotografia jest w nich okraszona pomysłową koncepcją, jak "Lekcje uwodzenia" (każdej stronie kalendarza towarzyszył odpowiedni cytat poświęcony sztuce miłości), a ostatnio - rewelacyjny, przywodzący na myśl sceny z filmu "Malena" z Monicą Bellucci, cykl zdjęć we włoskim klimacie, na których modelki przechadzają się uwodzicielsko w spiekocie sycylijskiego słońca. To właśnie on zainspirował nas do rozmowy - temperatura tych zdjęć sprawia, że obok kalendarza nie sposób przejść obojętnie.
Jak w starym kinie
"To było największe wyzwanie, z jakim miałem dotychczas do czynienia. Pracowałem według już sprawdzonego pomysłu, a moim zadaniem było dopasować go do zlecenia, jednocześnie nie odchodząc za daleko od pierwotnej koncepcji. Na szczęście mogłem nadać zdjęciom bardziej osobisty rys", mówi Perez. Na pytanie o filmowy klimat zdjęć przyznaje, że jeśli chodzi o inspiracje, faktycznie kino odegrało swoją rolę.
"Wpłynęło na mnie wiele czynników, wiele odmian sztuki, ale dawne kino chyba najbardziej - zarówno europejskie, jak i amerykańskie. W czarno-białym filmie nastrój i otoczenie, w którym rozgrywa się historia, są bardziej wyraziste. Kiedy fotografuję, zawsze wymyślam historię, w której grają modelki. To ułatwia pracę i sprawia też, że zdjęcia są bardziej wiarygodne", wyznaje artysta.
Znaleźć powołanie
Michel Perez urodził się w Kanadzie, ale od ponad dwudziestu lat mieszka i pracuje we Francji. "Zacząłem jako asystent fotografa martwej natury. Nauczył mnie precyzji w posługiwaniu się światłem. Podczas dwóch lat mojej pracy zrobiłem też sporo testów modowych, więc szybko zorientowałem się, że to jest w rzeczywistości moje powołanie", opowiada o swoich początkach. "Wpływ wywarli na mnie zwłaszcza klasycy, tacy jak Richard Avedon i Diane Arbus, później również Bruce Weber i Albert Watson, ze względu na dokładność i ekspresyjność. Uwielbiam też Arthura Elgorta za to, że potrafi łapać okazję, a także za jego swobodę w wyborze tematów", dodaje.
Moda okazała się właściwym wyborem. Dzisiaj Michel Perez ma na koncie wiele sesji mody i kampanii reklamowych dla marek odzieżowych. Najbardziej znane są jednak jego zdjęcia modelek w luksusowym dessous. Bieliźniana specjalizacja i elegancka fotografia aktu należą do trudnej dziedziny - tu łatwiej niż gdzie indziej potknąć się i wpaść do szufladki z napisem "kicz", albo, co gorsza, "zły smak".
"Wszystko jest kwestią gustu", mówi fotograf. "Niektórzy nie potrafią zauważyć granicy oddzielającej dobry smak od wulgarności. Inni z kolei stawiają sobie tak restrykcyjne granice, że ich kreatywność na tym cierpi. To wszystko osobista sprawa. Zdarzało mi się, że stawiałem sobie za cel przekraczanie własnych granic, ale zdjęcia, które wtedy robiłem, trafiały od razu do kosza. Ja ich nie znosiłem, ale może komuś by się spodobały. Przez dłuższy czas nawet pornografia była mniej wulgarna, niż wiele innych rzeczy", wspomina.
Trzeba kochać kobiety
Jaki jest zatem przepis na dobry akt? "Nie ma jednej recepty", rozkłada ręce Perez. "Na pewno trzeba kochać kobiety (śmiech). Mam na myśli miłość w takim znaczeniu, że chcemy dla nich wszystkiego, co najlepsze; wynosimy je na piedestał, tworzymy obraz swojego ideału, ale w różnych wcieleniach. Potem wystarczy zaprosić kobietę do udziału w przygodzie, która wciągnie ją na dobre. Myślę, że wszystkie kobiety mają w sobie jakąś tajemnicę - tylko u niektórych jest bardziej widoczna, niż u innych".
Brzmi ładnie? Niewątpliwie. I nie są to deklaracje bez pokrycia, bo zdjęcia Pereza mają w sobie duży ładunek fascynacji ludzkim ciałem, przedstawionym w pozytywnym, afirmującym aspekcie. Niezależnie od tego, w jakim stopniu ubrani czy rozebrani są modelki i modele, to ruch, radość, zmysłowość grają u tego twórcy główną rolę.
"Za moimi pracami nie stoi żadna szczególna filozofia. Stosuję te same zasady, co w życiu: szanuj wszystkich ludzi, ciesz się każdą chwilą życia, staraj się myśleć pozytywnie, a na pewno na tym zyskasz. Jeśli się postarasz, szczęście będzie Ci sprzyjać, i w życiu, i w fotografii - dzięki ludziom, z którymi pracujesz", mówi fotograf.
Z facetami jest łatwiej
Na koniec pytam jeszcze o męską mniejszość na zdjęciach Pereza - zdecydowaną większość jego portfolio zajmują fotografie pań, jednak zaciekawiło mnie, jak specjalista od damskiej bielizny pracuje z modelami. Jego zdaniem fotografowanie w męskim gronie jest... łatwiejsze. "Męscy modele są przekonani, że wyglądają dobrze", przyznaje bez ogródek. "Jeśli sama akcja na planie jest ciekawa, nie przejmują się tym, jak wyglądają. Nie trzeba dodawać im otuchy. Sesja idzie szybciej - działamy »po męsku«, więc nie potrzeba ani uwodzenia, ani pocieszania".