"Weird Beauty" - hipnotyzujące portrety Alexandra Khokhlova Olga Drenda
PROfil |
Alexander Khokhlov
|
Skąd pomysł na "Weird Beauty" i na same wzory na twarzach modelek? Stoi za nimi jakaś szersza koncepcja?
Pomysł na większy projekt, a zarazem na tytuł, pojawił się, kiedy trzy zdjęcia były już gotowe. Razem z charakteryzatorką Valeriyą Kutsan pracowaliśmy nad zdjęciami do kalendarza i okazało się, że możemy pociągnąć ten pomysł dalej.
W pewnym momencie zobaczyłem w portretach drugie dno - proste wzory i twarze świetnie korespondowały ze sobą. To było bardzo proste, świetnie wyglądało, udało nam się uzyskać wrażenie iluzji optycznej... i było dosłownie "weird"! Od razu wymyśliłem tytuł dla całej serii: "Weird Beauty". Przy okazji pierwsze litery obu wyrazów zaczynają się tak samo, jak słowa "white" i "black".
Nie mogę rozpoznać pod makijażem, czy to jedna modelka prezentuje wiele wzorów, czy różne osoby? Każdy portret przedstawia inną modelkę. Kto wymyślał wzory - Ty czy Valeriya?
Wspólnie z Valeriyą przygotowaliśmy ponad 30 pomysłów. Chcieliśmy uniknąć najbardziej banalnych motywów, które przychodzą do głowy, gdy myślimy o czarnobiałych wzorach, czyli symbol yin-yang i szachownica zostały od razu zdyskwalifikowane. Zależało nam na oryginalnych pomysłach. Czasami coś wpadało nam do głowy podczas sesji albo modyfikowaliśmy pierwotny zamysł. To było bardzo wciągające.
Czy przedstawiciele Chanel skontaktowali się z Tobą w sprawie świetnej darmowej sesji reklamowej, jaką dla nich przygotowałeś?
Nie, nie odezwał się też nikt z Disneya (śmiech). Logo Chanel to pomysł Valeriyi - zależało jej na eleganckim "looku", który kojarzy się z tym znakiem. Ja z kolei wpadłem na pomysł z Myszką Mickey, to chyba najbardziej znany bohater czarno-białych kreskówek. Ten portret oznacza dla mnie dziecięcą radość, która mieszka w każdym człowieku.
Jak powstawały wzory na twarzach modelek? Korzystaliście z szablonów?
Nie, szablonem nie udałoby się tak dobrze odrysować wzoru na twarzy. Korzystaliśmy z komputera i projektora - Valeriya wyświetlała sobie wzór, żeby naszkicować kontur, a resztę malowała już odręcznie. Cała procedura trwała przeciętnie od półtorej do dwóch i pół godziny.
Na pewno bardzo ważne było też precyzyjne oświetlenie...
Korzystałem z dwóch rozwiązań. Przy portretach na ciemnym tle używałem dwóch softboksów o wymiarach 60 x 90 cm do oświetlenia tylnego, stripa jako głównego źródła światła i małej blendy, żeby doświetlić przestrzeń poniżej podbródka. W niektórych portretach korzystałem z bardziej zaawansowanego rozwiązania i jako oświetlenie tylne stosowałem dwie blendy. Jak widać, posługiwałem się raczej miękkim światłem. Kontrast podkreślaliśmy w dalszej edycji.
Z jakiego sprzętu korzystałeś, pracując nad tą sesją?
Używałem aparatu Canon EOS 5D Mark II, obiektywu Canon EF 70-200 mm f/4L USM i lampy monolight Profoto D1 500.
A jak wyglądała postprodukcja?
Mieliśmy przy tym trochę pracy. Musieliśmy oczywiście retuszować, bo nawet bardzo wprawną ręką nie można namalować tak super-precyzyjnych konturów i położyć farby tak jednolicie. Szczególnie dotyczy to elementów pomalowanych na czarno, są wyjątkowo trudne do wyretuszowania.
Na koniec - opowiedz nam krótko o swojej drodze do profesjonalnej fotografii. Portrety z serii "Weird Beauty" zrobiły prawdziwą furorę, ale nie każdy wie, że zajmujesz się fotografią stosunkowo niedługo.
W torbie fotografa |
"Używam Canona EO S 5D Mark II , obiektywów Canon EF 17-40 mm f/4L USM, Canon EF 85 mm f/1,2L II USM, Canon EF 70-200 mm f/4L USM, a także lampy Canon Speedlite 580 EX II, blendy i różnego rodzaju filtrów". |
Przede wszystkim jestem muzykiem, gram na perkusji w kapeli rockowej. Zainteresowałem się fotografią w 2007 roku, a moim pierwszym aparatem był Canon EOS 400D z prostym obiektywem - Canon 50 mm f/1,8. Na początku interesował mnie przede wszystkim reportaż, zdjęcia z życia. Potem stopniowo przeszedłem do portretów i fotografii mody. W 2008 roku organizowałem już samodzielnie sesje i ciągnęło mnie coraz bardziej w kierunku eksperymentów z portretem. Staram się jak mogę!