Dan Vojtěch - "Najpierw przyszła deska, potem fotografia" Olga Drenda
PROfil |
Dan Vojtěch
|
W
ostatniej edycji konkursu Red Bull Illume zgarnąłeś pierwszą nagrodę w kategorii New Creativity za zdjęcie zupełnie różne od typowych ujęć fotografii sportów wyczynowych. Jak ono powstało?
To był mój osobisty projekt. Kiedy wpadłem na ten pomysł, skontaktowałem się z rowerzystą Tomasem Slavikiem - to on jest na tym zdjęciu - zarezerwowaliśmy studio i zabraliśmy się do fotografowania. Na suficie zamocowaliśmy mocne liny - dwie dla roweru i jedną dla Tomasa, aby mógł kontrolować swoją pozycję i manewrować rowerem.
Czyli to studyjna wersja akrobacji, które Tomas wykonuje w terenie?
Tomas był kiedyś mistrzem Czech w jeździe freestylowej. Przez ostatnie dziesięć lat opanował mnóstwo nowych sztuczek i chciał się pochwalić tym, co ostatnio osiągnął. Postanowiliśmy, że pokażemy trik, który na razie jest nie do zrobienia - nie udał się jeszcze nikomu na świecie. Na razie to niemożliwe, ale pewnie za kilka lat będzie standardem.
Masz więcej zdjęć studyjnych w portfolio. Wolisz pracować w studio czy w plenerze?
Kocham jedno i drugie. W studio mogę kontrolować światło, budować nastrój tak, jak mi się podoba. Z drugiej strony, praca w otwartej przestrzeni jest bardzo inspirująca.
Jesteś znany przede wszystkim z fotografowania sportów ekstremalnych. Sam też coś trenujesz?
Teraz nie za bardzo, ale kiedyś jeździłem dużo na deskorolce. Tak poznałem sporty ekstremalne. Najpierw przyszła deska, potem fotografia, a w końcu połączyłem jedno i drugie. W końcu fotografia wyparła sport. Wciąż jeżdżę na desce od czasu do czasu, żeby rozerwać się wieczorem, ale nie za często.
Sporty ekstremalne to same wyzwania - a jakie wyzwania stoją przed fotografem, który je rejestruje?
Najważniejsze to uchwycić na zdjęciu trik tak, żeby przekaz trafiał do odbiorców na dwa sposoby. Po pierwsze, zdjęcie musi być zrozumiałe dla zwykłych ludzi, którzy nie znają się na sportach ekstremalnych, a po drugie - musi być interesujące dla sportowca, uchwycić kluczowy moment z najlepszej perspektywy. Najwspanialej, jeśli obie strony są zadowolone.
Co poradziłbyś komuś, kto chce rozpocząć przygodę z fotografowaniem sportów ekstremalnych?
Zawsze warto wiedzieć jak najwięcej o dziedzinie sportu, z którą będziemy mieć do czynienia. Wybrać się do skateparku, na trasę dla snowboardzistów czy gdzieś indziej, i porozmawiać z ludźmi. Wystarczy powiedzieć, że chcemy zrobić zdjęcie, ale nie znamy się na temacie, i zapytać, na którym momencie najlepiej się skupić.
Na pewno powiedzą nam, która chwila liczy się najbardziej. Możesz próbować różnych perspektyw, ale jednocześnie trzeba wiedzieć, kiedy wcisnąć spust migawki. Potem warto przejrzeć zdjęcia razem ze sportowcami. Oni najlepiej ocenią, czy ujęcia są dobre. Sam tak zaczynałem i polecam tę metodę każdemu.
Czyli współpraca z zawodnikiem jest najważniejsza?
Tak. Czasem, kiedy trik jest naprawdę trudny, dostajesz tylko jedną szansę na dobre ujęcie. To dlatego współpraca ze sportowcami jest tak ważna - muszą mieć do Ciebie zaufanie, wiedzieć, że złapiesz ich popisy najlepiej jak się da. Trzeba rozmawiać jak najwięcej,wspólnie dyskutować o zdjęciach. I oczywiście dużo fotografować.
W torbie fotografa |
"Używam Nikona D800 i D800E. Z obiektywów mam zawsze ze sobą fisheye, 24–70 mm f/2,8 i 70–200 mm f/2,8. Zdjęcia wolę robić bez flesza, jeśli oświetlenie na to pozwala, ale to nie zawsze jest możliwe, więc zwykle mam ze sobą trzy małe flesze Nikon SB 900. Przydają mi się przy mniejszych zleceniach. Przy większych dodatkowo biorę ze sobą kilka lamp studyjnych Fomei". |
A co jest najtrudniejsze z technicznego punktu widzenia?
Zrobienie ostrego zdjęcia. To zawsze największy problem. Sam staram się zawsze skupić na punkcie, w którym chcę mieć zdjęcie, ustawiam ostrość wcześniej i czekam na właściwy moment.
Sport nie jest jedyną dziedziną, w której działasz. Wiem, że dokument czy moda też nie są Ci obce. Czy to Twoje osobiste zainteresowania czy zawodowa konieczność?
Myślę, że najlepiej wychodzi mi fotografowanie sportów ekstremalnych, ale lubię fotografować rozmaite rzeczy. Kiedy byłem na studiach, miałem styczność z różnymi tematami - architektura, packshoty, portrety. Wszystko mi się podobało. Traktuję wszystkie tematy na równi i lubię od czasu do czasu przełączyć się na inny tryb - najpierw trochę sportu, potem trochę mody, później jeszcze coś innego.
Wiem, że dostałeś nawet nagrodę za fotografię jedzenia!
Miałem trochę do czynienia z fotografią jedzenia na studiach, zdarzały się też pojedyncze zlecenia dla czeskich magazynów - ale pewnego dnia poznałem francuskiego kucharza, z którym dzisiaj się przyjaźnię. Od słowa do słowa - przeszliśmy w końcu do wspólnego projektu. W konkursie, w którym braliśmy udział, ścigało się z nami stu profesjonalnych fotografów jedzenia, a nasz duet - kucharz i fotograf sportowy - zajął drugie miejsce.
Ukończyłeś studia fotograficzne. Czy z perspektywy czasu sądzisz, że to była dobra decyzja? Czy lepiej iść na studia kierunkowe czy uczyć się samemu?
Poszedłem na studia, bo musiałem zdecydować, co chcę dalej robić. Interesowałem się już fotografią, ale szkoła, którą skończyłem, miała profil elektromechaniczny. Miałem wybór - albo będę robić coś związanego ze sztuką, albo będę dalej uczył się na elektryka. Poszedłem do szkoły fotograficznej i byłem bardzo zadowolony. Mogłem skupić się wyłącznie na robieniu zdjęć, nauczyłem się pracować na filmie, działałem w dużym formacie, korzystałem z Hasselblada, dowiedziałem się, jak wywoływać zdjęcia w ciemni... może należę do ostatniego pokolenia, które wie, jak to robić. Na studiach miałem styczność z ludźmi, którzy kochają fotografię - to było rewelacyjne. Nie wiem, jak konkretnie ocenić poziom edukacji, ale najważniejsze było to, że miałem mnóstwo czasu na wykonywanie zdjęć i mogłem wymieniać doświadczenia z innymi.
Czy po zwycięstwie w Red Bull Illume zauważyłeś już, że Twoja kariera nabiera tempa? Jakie masz dalsze plany?
Chciałbym fotografować mniej więcej to samo co teraz. Mam szczęście, że realizuję tyle autorskich projektów. Zdjęcie dla Red Bulla było jednym z nich. Kilka miesięcy wcześniej zrobiłem sesję z kajakarzami. Chciałbym iść dalej w tym kierunku: trochę rzeczy, które mnie interesują i trochę zleceń dla prasy, bo zawsze można nauczyć się przy nich czegoś nowego. W Czechach nagroda zazwyczaj nic nie zmienia. Pewnie będzie mi teraz łatwiej starać się o zlecenia za granicą, może moje nazwisko stanie się bardziej rozpoznawalne, ale nie spodziewam się niczego po czeskim rynku.