Jacob Aue Sobol [wywiad w DCP]
PROfil |
Jacob Aue Sobol Dokumentalista, rocznik 76, urodzony w Kopenhadze. Studiował w Europejskiej Szkole Filmowej i na kierunku fotografia Duńskiej Akademii Sztuk Pięknych. Swoje projekty realizował na całym świecie, znane są zwłaszcza jego cykle z Grenlandii, Gwatemali, Tokio i Bangkoku. W 2007 został członkiem prestiżowej agencji Magnum Photos. W swym dorobku ma nagrody takie, jak World Press Photo czy Leica European Publishers Award, a także szereg publikacji oraz wystawy m.in. w Yossi Milo Gallery w Nowym Jorku i Noble Photography Gallery w Londynie. Więcej zdjęć na www.auesobol.dk |
Mam déjà vu. Spotykam Cię w Leica Gallery na montażu Twojej wystawy. Montażyści ci sami. Też jest jesień. Minęło tylko 5 lat. Czy czujesz się w Polsce już jak w domu? Która to Twoja wizyta u nas?
Na pewno miałem wystawę w Warszawie z projektem Sabine w Yours Gallery...
…potem był pokaz w Krakowie i Koninie. Potem Bielsko Biała…
...i ostatnim razem Warszawa właśnie 5 lat temu. Była też podróż przez północną Polskę w trakcie realizacji serii Arrivals and Departures. Taki road trip do Moskwy. Ale wiesz, nawet nie miałem czasu, żeby obejrzeć i wyedytować te zdjęcia. Właściwie połowa mojego archiwum leży nietknięta. Jeśli w całości mam 400 tys. zdjęć, to 200 tys. nigdy nie widziałem. I to jest świetne! Jakbym miał ukryty skarb i mógł po kawałku wyjmować coś z tej skrzyni.
Pewnie większość wywiadów, których udzielasz w tym roku, zaczyna się od pytania o motywy rzucenia fotografii. Nie będę próbowała być oryginalna. W czerwcu ogłosiłeś odwieszenie aparatu. Co się wydarzyło?
Tak, faktycznie wtedy ogłosiłem, że nie zrobię więcej zdjęć. Ale ostatnie zdjęcie tak naprawdę wykonałem półtora roku wcześniej, to było 1 kwietnia 2017 roku na Syberii. Wtedy oczywiście nie zdawałem sobie sprawy, że to koniec. Myślałem, że zaraz znów będę jeździć, poznawać ludzi, robić zdjęcia. Ale to wszystko znacznie większa historia. Chcesz całą? Jest naprawdę długa…
Mamy mnóstwo czasu…
(ciężkie westchnienie) Kiedy wróciłem z Syberii do domu, od razu zacząłem edytować materiał. Przygotowywaliśmy się do dużej wystawy na festiwal w Arles. Miało tam być 150 zdjęć. Tak jak tutaj! Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać po tym wyjeździe. Arles okazało się wielką sprawą! Sprzedaliśmy setki zdjęć, rozmawiałem z tysiącami ludzi, adrenalina pompowała. Otwierało się mnóstwo nowych możliwości, spotkałem świetnych ludzi, działy się wspaniałe rzeczy! Ale kiedy wróciłem do domu, byłem niespokojny i zestresowany. Nie miałem przerwy od wielu lat…