Matthew Mahon fotografuje codzienność prostytutek Antoni Żółciak
W wynajętych pomieszczeniach spędzał godziny z dziewczynami, które na życie zarabiają ciałem. Mahon postawił sobie za cel sfotografowanie tych pań, ich zwyczajów i codzienności - podkreślając wydarzenia nieoczywiste. "Poczułem pewną bliskość, jakiś stopień duchowego pokrewieństwa. Jedna z dziewczyn opowiadała, jak jej matka wystylizowała ją w wiadomy sposób, bo potrzebowała pieniędzy na metamfetaminę. Bohaterka mojej opowieści miała wtedy 14 lat", mówi fotograf.
Matthew Mahon wynajmował pokoje w motelach w Austin i zapraszał do nich przeróżne kobiety. Żadna z nich, pojawiając się na miejscu, nie odmówiła współpracy. "W trakcie rozmowy telefonicznej pytałem tylko o obecność ewentualnego alfonsa - to dodałoby projektowi wymiaru, z którym niekoniecznie chciałem mieć do czynienia", wspomina Mahon na łamach Dallas Observer. Dziewczyny lokalizował przy pomocy jednego z serwisów eskortowych. To tam uzyskiwał kontakty do pań działających niezależnie.
Fotograf każdą ze swoich modelek wynagradzał za ich czas (od 150 do 300 dolarów za godzinę) i prosił o jak najbardziej swobodne zachowanie. Niejednokrotnie zdarzało się, że jednej nocy uwieczniał do pięciu dziewczyn. Niektóre rezygnowały z proponowanej zapłaty. "Portretowałem 65 osób, z trzema do tej pory utrzymuję stałe relacje". Żaden z kadrów Mahona nie był ustawiany. To w gruncie rzeczy "kontrolowany reportaż", którego akcja rozgrywa się w czterech hotelowych ścianach.
Zobacz portfolio Matthew Mahona
Mahon publikuje m.in. na łamach brytyjskiego Wired, Fortune czy People, choć zaczynał od uwieczniania - jak sam mówi - "banalnych zdjęć torów i rąk starych ludzi" swoim analogowym Nikonem z obiektywem 35 mm. Wszystkie zdjęcia z tego projektu znajdziecie na jego stronie.