ULUBIONY KIOSK - PRZEJRZYJ I ZAMÓW WERSJA MOBILNA

Inspiracje / Felieton

Bum cyku tyku bum Jacek Gąsiorowski

2014-04-05
0 komentarzy
3
Facebook Google Wykop Twitter Pinterest
Bum cyku tyku bum
fot. Jacek Gąsiorowski
Mój mózg działa. Jak on działa? Nic nie działa! Słowa piosenki Misi Furtak towarzyszyć powinny każdemu twórcy, borykającemu się z przyklejonymi stopami do bloków startowych w procesie twórczym

Ta chwila, gdy się wystartuje, ta nieznośna niemoc, gdy się coś wie, ale nie wie, co się powiedzieć chce. Zaopatrzeni już w odpowiednią wiedzę, nasyceni sprzętowymi, matrycowymi nowinkami, kadrami tak pięknymi, że aż nie, możliwymi. Słowami twórców produkujących się w wywiadach, a od lat z lekką to (niby) ręką naciskającymi na spusty swych migawek. Już gotowi jesteście do wyrzucenia z siebie tej wzbierającej, nieznośnej wręcz fali konieczności rejestracji swojego artystycznego geniuszu. Jadąc autobusem, kolejką lub metrem do domu, zaopatrzeni w tę gazetę, myślami wręcz, niczym Luke Skywalker, sięgacie po odległy o kilka kilometrów aparat, który pozostał w domu. I to jest piękne, ten stan wzbierającego emocjonalnego pobudzenia, który umiejętnie podtrzymywany, może stać się ogniskiem życiowej satysfakcji, plastrem i opium na prozaiczność dnia codziennego.

Dlatego od zawsze jestem w opozycji dla wszelkich form nadmiernego eksponowania swoich – często nieprzemyślanych i płytkich form – wizualnych

Warunek jest jeden, niech jak najdłużej pozostanie w stanie wzbierania. Niczym tantryczna seksualna joga zmysłów, która umiejętnie kontrolowana, przenosi twórczą energię witalną we wszelkie aspekty życia i działania. Do tego jednak potrzebny jest pewien warunek dyscypliny. Zanim do niej przystąpimy, niezbędne będzie usunięcie ze swojej świadomości wszelkich warunkujących bodźców, które powodują, że nie jesteśmy wolni w dziecięcym, czystym i swobodnym procesie tworzenia. Wszyscy mistrzowie, inspirujący nas autorzy, kadry, światło, miejsca, galerie, albumy, kuratorzy, felietoniści oraz testerzy sprzętu muszą bez bólu i żalu pożegnać się teraz z uwagą w naszym umyśle, wsiąknąć w podświadomość i zostawić miejsce na nowe. Na własną interpretację, niezależność, radość machania kredką po białej kartce papieru. Nie uwarunkowaną opiniami środowiska, co jest dobre, a co nie, co jest lepsze, a co złe. Wyposażeni w ten pusty tobołek, znów możemy wrócić do przestrzeni, gdy nasza spontaniczna radość tworzenia wytryśnie z pełną siłą i jeśli obronimy odruch Pawłowa wystawienia jej natychmiast na ocenę, samobiczowanie i sztuczne uwznioślanie na wszelkich portalach, ocenach portfolio, Instagramach, opiniach krytyków, festiwalach i innej, subiektywnej z natury rzeczywistości, wówczas mamy szansę umościć sobie w środku pewien kącik, który będzie promieniował na wszelkie nasze sprawy życiowe, będzie komunikował się z nami, z wnętrzem, ze sobą, dla siebie. Nie po ocenę, nie dla podobania, nie dla kariery, nie dla zaszczytów. Na użytek własny, dla oddechu, bez pośpiechu.

Biorę rysunek do kolorowania i wypełniam go ołówkiem, bo jestem półgłówkiem...

Dlatego od zawsze jestem w opozycji dla wszelkich form nadmiernego eksponowania swoich – często nieprzemyślanych i płytkich form – wizualnych, jak zdjęcia na fejsie, z Instagramu, bez sensu grama. Intuicyjnie czuję, że propagandowy śpiew akuszerek nowej, cyfrowej wizualnej rewolucji jest pusty i polega na retoryce podążania za odruchem stadnym, lawinowo, do zatracenia i zakopania się w tym śmietnisku. Jeśliby każdy z fotografujących był w stanie zdecydować się na opublikowanie w sieci, na swojej stronie czy też modnym blogu, jednego, jedynego zdjęcia w miesiącu, poczułby wówczas ciężar odpowiedzialności i moc sprawczą kreowania siebie, odnajdywania w sobie rzeczy ważnych, które dojrzały już do uzewnętrznienia. A tak mamy nieustanny potok miliardów wizualnych komunikatów grafomanii, zlewających się zarówno z fotografami fejsbukowymi, jak i tymi, co próbują lansować się offline po galeriach. Ani jedni, ani drudzy tak naprawdę nie mają nic do zakomunikowania. "Biorę rysunek do kolorowania i wypełniam go ołówkiem, bo jestem półgłówkiem. Męczy mnie to, że aż się trzęsę cała i nie ma takiej kołysanki, co by się teraz zaśpiewać dała...".

Dzięki, Misia, dzięki Wam, muzycy, kompozytorzy, malarze, rzeźbiarze, aktorzy i reżyserzy. Dzięki, że nie macie swoich branżowych Instagramów i wasze rzeczy powstają w procesie, kształtują się w rytmie Waszych myśli i emocji, zależą od Was, a nie od skurczu mięśni Waszych palców na spuście migawki smartfonów, wycelowanych w wielkie nic lub lustro, które to wielkie nic w słodkim selfie obnaża.

Jacek Gąsiorowski

Fotograf, dziennikarz, felietonista i baczny obserwator. Fotografuje jakby pisał, pisze jakby fotografował. Z fotografii uczynił medium, które łączy go z otaczającym światem.

Serwisy specjalne




Partnerzy

 

 

 

Digital Camera Polska
Wydanie na tablet:
Tablet
App Store Google Play
Wydawca
AVT-Korporacja Sp. z o.o.

AVT Korporacja
Sp. z o.o.

ul. Leszczynowa 11
03-197 Warszawa

tel.: 22 257 84 99
fax.: 22 257 84 00

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
avt.pl
ulubionykiosk.pl