Leica M-D - cyfrowy dalmierz bez wyświetlacza Antoni Żółciak
Leica M-D (Typ 262) co cyfrowa dusza zamknięta w korpusie, który będzie doskonale znany wszystkim pasjonatom fotografii analogowej. Producent nazywa swoje nowe dziecko "najbardziej radykalnym aparatem świata" - cały interfejs składa się z pierścieni przysłony i ostrości, koła czasu ekspozycji i wybieraka ISO. Nam pozostaje kadrować i w odpowiednim momencie zwolnić migawkę. Ta ostatnia może również pracować w trybie cichym, z prędkością 2 kl./s.
W M-D nie znajdziemy ani cyfrowego menu, ani możliwości podglądu wykonanych zdjęć. Wszelkich zmian dokonamy mechanicznie. Celować możemy za pośrednictwem optycznego wizjera z automatyczną kompensacją paralaksy.
Same fotografie zostaną zapisane przez pełnoklatkową, 24-megapikselową matrycę CMOS, która wygeneruje bezstratnie skompresowane RAW-y (DNG) o rozdzielczości 5976 x 3992 pikseli. Sensor, przy współpracy z procesorem obrazu, obsługuje czułości ISO od 200 do 6400.
Leica M-D będzie dostępna w sprzedaży od maja w cenie 27 tys. PLN.