Fotograf w podróży - każdy wschód i zachód słońca powinien być Twój Jacek Bonecki
Właściwie każdą podróż warto traktować, jak wyjazd życia, nawet jeśli jest to wyprawa do Pułtuska na najdłuższy rynek w Europie. Tak przynajmniej trzeba zakładać i myśleć pozytywnie, że każda podróż przyniesie coś nowego, dobrego, interesującego, a nie tylko pasożyty przewodu pokarmowego. Pędziliśmy przez kraj kangurów, jak polskie wycieczki przez świątynie w Luksorze. Szybko i skutecznie. Wieczorem dojechaliśmy do tzw. złotego wybrzeża w jego najdzikszym miejscu. Dookoła tylko las, skały i ocean. Rozbiliśmy biwak przygotowani na ciężką noc pod namiotem - lało cały czas, a ciężkie chmury zwiastowały, że padać, to tak na prawdę dopiero będzie. Nie zważając na sytuację, po rozbiciu biwaku, postanowiłem zrobić zdjęcie. Wymyśliłem sobie taką zasadę: każdy wschód i zachód słońca jest mój. Dotyczy to wszystkich moich wypraw. Wszyscy wiedzą, że nie wolno mi wtedy "zawracać gitary". Biorę ze sobą statyw i idę nad ocean.
Byłem już na takim etapie, że deszcz nie robił na mnie wrażenia. Uznałem, że zdjęcie mimo psiej pogody może być udane, bo skały są mokre, odbijają dużo światła i tworzą pewną dramaturgię. Pomyślałem, że jeśli użyję statywu i dłuższego czasu otwarcia migawki, to uda mi się pięknie rozmyć fale oceanu, a na pierwszym planie będę miał błyszczące, wilgotne od deszczu i fal skały, porośnięte glonami i porostami. Zastosowałem szerokokątny obiektyw, który objął sporą część wybrzeża wyeksponował pierwszy plan. Dzięki temu udało mi się w perspektywie zamknąć też te ostre skały. Nad nimi kłębiły się ciężkie burzowe chmury. Czy biwak w lesie to dobre miejsce na nocleg? Rozejrzałem się wokoło za wygodną jaskinią w skałach. Ale noc z krabem i to niejednym? Wolę grzmoty.
Czekam teraz na taki specyficzny moment, przez fotografów nazywany magiczną godziną (w Hollywood określana jako magic hour). To moment, kiedy kontrast między tym, co ciemne na lądzie, a tym, co jasne na niebie jest na tyle wyrównany, by wszystko mieściło się w jednej tonacji, tworząc taki naturalny HDR. W końcu się doczekałem, robię zdjęcia. W sumie po raz pierwszy cieszę się, że nie ma błyskawic.
Idea tego zdjęcia to zbalansowanie odpowiedniego czasu ekspozycji i właściwego kontrastu. Udało się, osiągnąłem cel, byłem zadowolony. Pomyślałem wówczas, że życie jest ważniejsze nawet od najlepszego zdjęcia. Przemoknięty i zziębnięty, wróciłem na biwak, gdzie jak liczyłem w swej naiwności, będzie ciepła zupka i herbatka. Niestety kolega, z którym podróżowałem, zasnął już w namiocie.