KOTY2 - fotografia mody duetu incognito
PROfil |
Bibi i Jacob (KOTY2) Portreciści, fotografowie mody. Urodzeni, wychowani, wykształceni i pracujący w Polsce. Kochają długie, kilkunastokilometrowe spacery, rock progresywny, wszystkie psy i anonimowość. W wolnych chwilach budują domki z klocków Lego i pieką ciasta. Ich prace można było zobaczyć m.in. w: „Vogue Nederland”, „Vogue Turkey”, „Glamour Italia”, „Allure”, „REVS”, „Schon!”, „Leica Gallery Milan” (wystawa pod patronatem „Vogue Italia)”. Więcej zdjęć na: www.koty2.com |
Cześć Koty! Uchylcie rąbka tajemnicy. Kim jesteście?
Koty to pseudonim, z którym tak mocno się zżyliśmy, że z czasem stał się niemalże naszym drugim imieniem. Bardziej reagujemy na słowo Koty niż na nasze imiona (śmiech). Powiem Ci w tajemnicy, że koty to tak naprawdę skrót, którego jeszcze nikt nie zdołał rozszyfrować… Swoją drogą bardzo kochamy koty, psy i wszystkie inne zwierzątka.
Urodziliście się w Polsce. A gdzie mieszkacie i pracujecie?
Dużo podróżujemy i tak na prawdę nie mamy jeszcze takiego miejsca, gdzie moglibyśmy zapuścić korzenie, co ma swoje plusy, ale też minusy. Między innymi to, że cały sprzęt musimy zawsze wozić ze sobą. Natomiast nasze serca tkwią w naszych małych, regionalnych ojczyznach na Podlasiu i Podkarpaciu. Uwielbiamy spokój, ciszę, brak pośpiechu, codzienne poranne pianie koguta czy popołudniowy spacer po lesie i polach. Do dużych miast wybieramy się praktycznie tylko na sesje i na chwilę obecną nie myślimy o przeprowadzce.
Kiedy zaczęliście pracować razem? Czy czujecie, że od tego czasu Wasz styl uległ zmianie?
Pracujemy razem od samego początku, od pierwszego zdjęcia. Nie wyobrażamy sobie, abyśmy mieli pracować osobno. To w duecie, naszym małym zespole tkwi nasza siła i każde zdjęcie jest naszym wspólnym dziełem. Staramy się cały czas rozwijać, zmieniać, ewoluować i dopiero od niedawna poczuliśmy, że idziemy w dobrym kierunku, zgodnym z naszymi uczuciami i intuicją, ale to był i jest długi i żmudny proces, pełen prób i błędów, sukcesów i porażek.
Wróćmy na chwilę do podstaw. Co pociąga Was w fotografii?
Drugi człowiek. Ten dreszczyk emocji, kiedy spotykamy kogoś po raz pierwszy, kiedy staje przed naszym aparatem i nigdy nie wiesz, czy przełamiesz tę wiszącą w powietrzu niezręczność, niepewność, nieufność, czy zdobędziesz jego zaufanie, aby pozwolił Ci uchwycić jego piękno. Wierzymy, że często nam się to udaje i powstają szczere, naturalne i autentyczne zdjęcia. Równie ekscytujące jest dla nas to, że zdjęcie nie kończy się w momencie naciśnięcia spustu migawki. Dla nas często to dopiero początek procesu twórczego. Uwielbiamy podchodzić do zdjęć trochę z innej strony i pociąga nas to, że możemy popuścić wodzę fantazji, poczuć swobodę twórczą i stworzyć coś mniej oczywistego, zaciekawiającego, zaskakującego.
Robicie wspaniałe portrety, pełne emocji i świeżego spojrzenia. Czy macie wypracowany jakiś schemat pracy przy sesjach portretowych, czy do każdej podchodzicie zupełnie inaczej?
Dla nas każda sesja jest inna, ponieważ każda osoba przed naszymi obiektywami jest wyjątkowa i wnosi do sesji swoją niepowtarzalność. Dodatkowo sami chcemy, aby nasze sesje były inne, rożne. Nie lubimy stagnacji w fotografii, dlatego eksperymentujemy, próbujemy wprowadzać coś nowego, by nie popadać w rutynę.
Pozostańmy przy temacie portretów. Jakie są, według Was, trzy najważniejsze czynniki istotne przy portretowaniu?
Hmm, po pierwsze są to emocje, po drugie – emocje i po trzecie… jeszcze raz emocje. Staramy się, aby nasze portrety były ich pełne, nie zawsze to muszą być te silne, widoczne na pierwszy rzut oka. Równie ważne są te subtelne, delikatniejsze, ukryte gdzieś w spojrzeniu, schowane pod powierzchnią skóry.
Każda sesja to inni ludzie, emocje, inne wspomnienia. Czy jest jakaś sesja, która szczególnie zapadła Wam w pamięć?
Historii do opowiedzenia jest bardzo wiele. Każda sesja to jakaś anegdota, jakieś wspomnienie. Gdyby zebrać je wszystkie w całość, uzbierałoby się na książkę i to dość pokaźnych rozmiarów. Jednakże najbliższe naszym sercom są wszystkie sesje z naszego projektu „Princess”. Każda „księżniczka” jest niepowtarzalna i tylko w sobie właściwy sposób wyraża emocje: radości, smutku, złości, zdziwienia... Nie ma dwóch identycznych uśmiechów i nie ma dwóch takich samych księżniczek, ale jednak wszystkie razem tworzą urokliwą opowieść o młodości, wrażliwości, wewnętrznym pięknie i autentycznych emocjach.
Opowiedzcie więcej o tym projekcie.
Nie chodzi tu o księżniczkę czekającą na swego księcia na białym rumaku czy piękną miss z tytułem i koroną na głowie. Dla nas księżniczką jest każda dziewczyna, która potrafi się przed nami otworzyć, pokazać swoje wnętrze, prawdzie emocje, nieważne, czy są to smutek, radość, a może złość. Koroną (prawdziwą koroną z konkursu piękności z lat 80.!), chcemy podkreślić, wyróżnić tę szczerość i autentyczność, bo przecież od małego świat uczy nas tłumienia, fałszowania emocji.
Obserwujecie obecnie jakiś trend w fotografii mody w Polsce? Coś jest Wam bliskie, coś Was odrzuca?
Cieszy nas na pewno to, że w fotografii nie tylko w Polsce, ale także na całym świecie coraz bardziej stawia się na autentyczność i naturalność. Bardzo bliski jest nam również trend powrotu do fotografii analogowej, ponieważ sami często sięgamy po film 35 mm czy też średni format.
O, w takim razie jak odnieślibyście się do sporu analog vs. digital?
Rozmawianie o przewadze fotografii analogowej nad cyfrową czy odwrotnie, cyfrowej nad analogową dla nas nie ma sensu. To tak jakby rozmawiać o przewadze listu nad mailem czy płyty DVD nad winylową. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Wiadomo, że nic nie zastąpi magii fi lmu, jego plastyki, „miękkości”. Film ma dla nas charakter, osobowość, jest bardziej pociągający od cyfry, ale w komercyjnej pracy, gdzie liczy się przede wszystkim szybkość, nie wyobrażamy sobie pracy na analogu. Chociaż bardzo byśmy tego chcieli.
Gdzie szukacie inspiracji?
Największą inspiracją są dla nas ludzie, z którymi żyjemy, widzimy na ulicy, a przede wszystkim spotykamy na sesji. Nic tak nie inspiruje jak osobowość, charakter danej osoby. To właśnie, to zafascynowanie drugim człowiekiem często powoduje, że na sesji ciężko nam się zatrzymać i przestać fotografować, wciąż chce się więcej i więcej...
Czy wśród tych inspirujących osobowości znajdują się też jacyś fotografowie, a może artyści związani z zupełnie inną dziedziną?
Łatwiej nam jest powiedzieć, kto nie jest dla nas inspiracją. Ludzi, których życie, postępowanie oraz dzieła wywierają i wywarły na nas wpływ – fotografów, reżyserów, aktorów, muzyków, malarzy, pisarzy, poetów czy też zwykłych ludzi, których spotkaliśmy na swojej drodze – jest mnóstwo. Długo by tu wymieniać, a nie chcielibyśmy kogoś pominąć i skupić się na jednej konkretnej postaci. Nie inspirują nas za to osoby bez energii, pasji, odwagi, charakteru, życiowego celu, a przede wszystkim bez tego „błysku w oku”.
Jakie są Wasze fotograficzne plany na następne miesiące?
Robimy to, co kochamy. Wstajemy rano ze świadomością tego, że praca przynosi nam wiele radości. Chcemy więc dalej robić to, co robimy i mamy nadzieję, że nam się to nigdy nie znudzi. Mamy w głowach wiele różnorodnych projektów, również filmowych, które powoli, sukcesywnie realizujemy. To, co możemy zdradzić, to na pewno to, że reakcja na projekt „Princess” przeszła nasze najśmielsze oczekiwania i ruszamy z jego drugą częścią.