Piorunująca sesja ślubna Andrzeja Kozłowskiego [Wasze zdjęcia]
Czy takie ujęcie można zaplanować? "Chyba tylko w głowie" - odpowiada jego autor Andrzej Kozłowski, fotograf, który mieszka w małej miejscowości Wilkołaz na Lubelszczyźnie. Choć z wykształcenia jest informatykiem, od ośmiu lat zajmuje się fotografią ślubną i rodzinną.
Jak zatem powstało to wyjątkowe zdjęcie? "Razem z Parą Młodą, Aleksandrą i Dawidem wracaliśmy z Kazimierza Dolnego" - wspomina Andrzej. "Robiliśmy tam ślubną sesję, ale przez cały dzień pogoda nas nie rozpieszczała, bo co chwilę padało.
Było już w okolicach 20:00, kiedy dojeżdżaliśmy do Wilkołaza. Burza właśnie nas minęła, przestało padać, i nawet nie było słychać już grzmotów. Nadal jednak rozgrywał się w oddali piękny spektakl z błyskawicami w roli głównej. I choć byliśmy już bardzo zmęczeni po całodniowych zdjęciach, udało mi się namówić Młodych na jeszcze jeden set".
Tylko dzięki szybkiej reakcji i doświadczeniu Andrzejowi udało się zrealizować swój pomysł. Aby móc fotografować przy długim czasie otwarcia migawki - koniecznym do zarejestrowania błyskawic - Andrzej potrzebował statywu. Niestety miał ze sobą jedynie prosty statyw pod lampy studyjne. Musiał więc improwizować. Przymocował do niego Nikona D700 z obiektywem Nikkor AF-S DX 35 mm f/1,8G. Ustawił 8-sekundową ekspozycję, przymknął przysłonę do f/5,6, a czułość zwiększył do ISO 1000. Z każdą kolejną ekspozycją przyciskiem test na lampie Nikon SB-900 (którą trzymał na wyciągniętej ręce) wyzwalał błysk, aby doświetlić Parę Młodą.
"Finalne zdjęcie powstało jedynie z dwóch ujęć. W serii było ich łącznie 25, ale już na piątej ekspozycji złapałem aż trzy błyskawice" - wspomina Andrzej. "Niestety Młodzi akurat wtedy się odwrócili, więc ich sylwetki musiałem podmienić z innego ujęcia. Dla lepszego efektu i zrównoważenia kadru powieliłem jedną błyskawicę, umieszczając ją nad modelami". Wstępną edycję Andrzej wykonał w Lightroomie, a całość dopracował w Photoshopie.