Lottie Davies - ze scenariuszem na sesję
PROfil |
Lottie Davies Studiowała filozofię na Uniwersytecie St Andrews, po czym rozpoczęła pracę jako asystent fotografa w Londynie, w którym od tego czasu mieszka. Zdobywała nagrody w konkursach organizowanych przez Association of Photographers i Schweppes Photographic Portrait oraz wielu innych. Jej obraz zatytułowany "Quints" zdobył pierwsze miejsce w konkursie Taylor Wessing Photographic Portrait w 2008 r. Lottie w swoich pracach skupia się na opowiadaniu historii i osobistych doświadczeniach swoich bohaterów, opowieściach i mitach, z których korzystamy w celu uporządkowania naszego życia. www.lottiedavies.com (sztuka) www.lottiedavies.co.uk (podróże) |
Tak naprawdę studiowałaś filozofię na uniwersytecie St Andrews, w jaki sposób zainteresowałaś się zatem fotografią?
Uwielbiałam St Andrews, ale była to stosunkowo mała uczelnia i niewiele się tam działo. Rozpoczęłam więc współpracę ze studenckim teatrem, a ponieważ umiałam wywoływać zdjęcia w małej uczelnianej ciemni, zajmowałam się też przygotowywaniem plakatów i ulotek dla naszego zespołu. W końcu prowadziłam nawet weekendowe kursy fotografii. Zaczęłam wówczas po raz pierwszy robić zdjęcia aranżowane i od tego czasu aspekt teatralny stał się stale obecny w moich pracach. Uwielbiałam wykonywać fotografie osobom występującym w przedstawieniach - sprawiało mi to mnóstwo frajdy.
Później pracowałaś w Londynie jako asystent fotografa, prawda?
Przez chwilę pracowałam w Londynie jako sekretarka. Próbowałam wówczas zdobyć pracę jako świeżo upieczony magister filozofii... W każdym razie skończyło się to na pracy w agencji reklamowej w charakterze sekretarki, później zaś, pod koniec lat 90., zaczęłam pomagać w studiu.
Kto zatem na początku twojej kariery wywarł na Ciebie największy wpływ?
Jednym z pierwszych albumów fotograficznych, w których się zakochałam, było wydawnictwo Philosophers ze zdjęciami Steve’a Pyke’a. Opublikowano w nim około stu czarno-białych portretów współczesnych filozofów. Jeśli chodzi o starszych fotografów, to byłam pod dużym wpływem prac Ansela Adamsa. Obecnie inspirują mnie tacy artyści, jak Ragnar Axelsson, Alec Soth, Tim Walker, Joel Sternfeld; fotografowie, którzy wykorzystują miejsca do opowiedzenia historii.
A kiedy nastąpił przełom?
Kiedy byłam asystentką, eksperymentowałam trochę z techniką krosowania, którą zajmowało się wówczas niewiele osób. Zrobiłam kilka zdjęć jaskrawokolorowych kwiatów i zauważyłam, że sieć Monsoon (popularne w Wielkiej Brytanii sklepy z odzieżą) wykorzystywała podobne fotografie w charakterze dekoracji w swoich oknach wystawowych. Wykonałam zatem kilka kolorowych kserokopii moich prac i wysłałam je do siedziby firmy Monsoon. Kiedy do mnie zadzwonili, byłam drugim asystentem w studiu i trzymałam w ustach zabawkę dla psów, udając czworonoga... W każdym razie skończyło się to tak, że przygotowałam dla nich cztery kolejne kampanie, które prezentowane były w witrynach sklepowych. Nie sądzę jednak, bym miała dziś tyle odwagi, aby zrobić to raz jeszcze.
W Twojej fotografii można zauważyć wpływ wielu różnych dziedzin sztuki – malarstwa, literatury, kina i innych...
Czerpię dużo inspiracji z książek, sama zresztą także piszę. Mój projekt "Quinn" opowiada o fikcyjnej postaci, która znajduje się w podróży. Lubię zwłaszcza pisarzy amerykańskich: Johna Steinbecka, Paula Austera i Marilynne’a Robinsona. Książki odgrywają ogromną rolę w moim życiu duchowym. Bardzo lubię wykorzystywać w mojej fotografii kostiumy, rozmaite lokalizacje i charakteryzację.
Korzystasz z pomocy modeli, czy zatrudniasz aktorów?
Aktorów, uwielbiam pracować z aktorami. To niesamowite, co potrafią zrobić aktorzy.
Jak nimi kierujesz?
Jeszcze zanim zacznę organizować sesję, piszę długą historię pozwalającą zrozumieć charakter i osobowość bohatera zdjęcia. Ma on imię, wiek i kierują nim określone motywacje. Aktorom bardzo się to podoba, ponieważ daje im to coś, czego mogą się trzymać, pomaga mi to też skupić się na tym, jak powinno wyglądać zdjęcie. Możemy nawet wówczas poszukać razem odpowiednich kostiumów.
Zatem kiedy aktorzy wchodzą na plan zdjęciowy, mają już pełne wyobrażenie o tym, jak zagrać daną postać. W dodatku, ponieważ fotografuję aparatem wielkoformatowym 5 x 4 cale, wszyscy muszą pozostawać absolutnie nieruchomi, zatem odpowiednie przygotowanie pozwala mi do maksimum wykorzystać czas sesji: aktorzy mogą natychmiast wcielić się w wyznaczoną im rolę.
Tworzysz również zdjęcia nawiązujące do sennych marzeń i wspomnień. Jak doszło do tego, że zainteresowałaś się tym tematem?
Tak, zrealizowałam z przyjaciółmi projekt zatytułowany "Memories and Nightmares". Znajoma miała koszmar, w którym została matką pięcioraczków, i to właśnie było inspiracją powstania obrazu "Quints", który zdobył nagrodę w organizowanym przez National Portrait Gallery konkursie na zdjęcie portretowe imienia Taylora Wessinga w 2008 roku. Jej zdobycie było dla mnie, oczywiście, wielkim wyróżnieniem.
Jak się czujesz z przyklejoną etykietką artysty-fotografa?
Kiedy zostałam laureatką tego konkursu, zaczęto nazywać mnie artystką. Myślę, że ludzie uważają, że to ktoś lepszy od zwykłego fotografa. Czytałam niedawno wywiad z Alekiem Sothem, w którym powiedział on, że nagle, kiedy stał się dobrze znany, właściciele galerii zaczęli prosić go o to, by przestał pracować i po prostu "był artystą". Odpowiedział im: "Nie, jestem fotografem. Lubię uczyć, robić zdjęcia itd". Miło mi było usłyszeć, że mówi to ktoś cieszący się takim uznaniem. Tak więc w ciągu ostatnich pięciu lat robię jedno i drugie, fotografuję i "jestem artystką". Myślę, że to zabawne, jak wielu fotografów próbuje się zaszufladkować.
Jaką radę mogłabyś dać naszym Czytelnikom, którzy chcieliby stać się bardziej pomysłowymi i kreatywnymi fotografami?
W torbie fotografa |
"Przy większości projektów nadal używam aparatów formatu 5 x 4 cale marek Horseman lub Wista. Ludzie uważają, że zwariowałam. Ale ja uwielbiam tę jakość obrazu. Podoba mi się filmowy charakter wykonywanych nimi ujęć, a także bogactwo kolorów i szczegółowość. W trakcie podróży używam aparatu cyfrowego, ale wówczas fotografuję w zupełnie inny sposób. Korpus cyfrowy prowokuje do tego, by robić nim tysiące ujęć, a dopiero później decydować, które z nich Ci się podobają. Mam wrażenie, że to mnie rozleniwia". |
Najlepszą wskazówką, jakiej mogę udzielić, jest to, by skupili się na dziedzinie, która ich interesuje, ale spoza obszaru fotografii. Powiedzmy, że jest to opera, gry komputerowe lub oglądanie seriali w serwisie Netflix – wykorzystaj to jako inspirację zamiast wzorować się na obrazach innych osób. Kiedy przyglądasz się pracom innych fotografów, podświadomie zaczynasz ich naśladować i robić takie zdjęcia, jak oni, ale niezależnie od tego, jak duże są Twoje umiejętności, jesteś zupełnie kimś innym. Nigdy nie będziesz tym, kim są oni. Tym, co jest niepowtarzalne, jesteś Ty i to, co kochasz.
Jeśli skupisz się na tym, Twoje zdjęcia zawsze będą różne od tych wykonywanych przez inne osoby. Czy powinnam poświęcić się fotografowaniu żywności? Nie lubię przecież robić zdjęć potraw. Uwielbiam za to opowiadać historie, aktorów, postacie, kostiumy, dziwaczne światło w koronach drzew...
Poza tym, że realizujesz zarówno swoje własne projekty, jak i zlecenia na zdjęcia reklamowe z udziałem aktorów, komercyjnie zajmujesz się także fotografią podróżniczą. Jednak tego typu fotografie publikujesz na osobnej stronie internetowej. Dlaczego?
Fotografowałam wiele różnych rzeczy i przekonałam się, że ludzie, którzy chcieli zlecić mi pracę, nie rozumieli, czym tak naprawdę się zajmuję. Odnosili wrażenie, że skoro zajmuję się tak wieloma rodzajami fotografii, to nie jestem dobra w żadnym z nich. W dzisiejszych czasach wszyscy poszukują specjalistów. Z tego powodu uznałam, że znacznie lepiej jest oddzielić moje zdjęcia z podróży i umieścić je na innej stronie internetowej.
Uwielbiam fotografię podróżniczą, ponieważ wymaga ona innego rodzaju umiejętności i czemu innemu służy. Szkoda tylko, że zapotrzebowanie na tego rodzaju obrazy nie jest już tak duże, jak kiedyś, kiedy w latach 90. zaczynałam swoją przygodę z tym rodzajem fotografii.