Marcin Sobas - władca mgły Antoni Żółciak
PROfil |
Marcin Sobas Urodził się w 1980 roku. Specjalizuje się w fotografii pejzażowej - jego ulubionym motywem są pofałdowane tereny rolnicze i mgliste poranki. Najchętniej korzysta z teleobiektywów Canona. Jego prace znajdziecie na Facebooku i w portfolio. |
Urodził się na Śląsku. Ekonomista z wykształcenia, z zamiłowania - fotograf polskich i włoskich krajobrazów, marzy o odwiedzeniu wszystkich kontynentów na Ziemi, gdzie mógłby uchwycić różnorodność pejzażu.
Zauważyłem, że preferujesz wycinki danego krajobrazu, niż jego ogół. Używasz teleobiektywu do izolowania pojedynczych tematów, co owocuje plastycznymi, artystycznymi efektami.
Owszem, często wykrawam wycinki pejzażu. W tak małych fragmentach można dostrzec jakąś historię, przekaz, podczas gdy w szerszych ujęciach patrzymy na krajobraz ogólnie. Teleobiektyw to moje podstawowe szkło, które pozwala wykonać kadry na pierwszy rzut oka niewidoczne - dzięki temu powstało kilka ciekawych ujęć, których bym nigdy nie zrobił gdyby nie zbliżenia z ogniskowych rzędu 200-500 mm. Dlatego właśnie moimi ulubionymi terenami są Morawy, Toskania, Beskidy gdzie człowiek musi często wytężyć wzrok, jeździć i "polować" na konkretne zdjęcie (owce w Toskanii, sarny na Morawach). Niestety - ten typ fotografii jest, jak żaden inny, wrażliwy na warunki atmosferyczne. Konieczna jest świetna widoczność i słaby wiatr. A tak bywa rzadko, dlatego do pewnych miejsc musiałem wracać kilkukrotnie.
Sporo u Ciebie mgły - i tej intensywnej, i bardziej delikatnej. Jak najlepiej przygotować się do jej fotografowania?
Mgła od zawsze mnie fascynowała. Już jako dziecko byłem tym zjawiskiem zaintrygowany. Mgła przychodziła nagle, przykrywała wszystko jak pierzyna i potem, równie szybko, znikała. Uwielbiam stać na szczycie, górce i obserwować świat znajdujący się ponad mgłą. W dolinach słychać często odgłosy życia - beczenie krów, owiec, rąbanie drewna, samochody, dzwony kościoła. I, chociaż tego nie widać, można sobie wtedy wyobrazić jak dwa różne światy spotykają się w jednym miejscu. W momencie kiedy fotograf opala się w pierwszych promieniach słońca na szczycie góry, we mgle, w szarościach toczy się codzienne życie. Mgłę dość łatwo upolować, natomiast problem w tym żeby znaleźć jej określoną postać. Żeby nie była ani zbyt niska, ani za wysoka. Oczywiście wszystko zależy od danego miejsca i kadru, ale podkreślam - mgła mgle nierówna. Jeśli dana jej forma nie odpowiada zamysłowi, to wracamy do domu z niczym.
Czyli fotografowanie mgły to po części rozeznanie miejscówki, po części szczęście.
Tak. Ważne jest jednak to, żeby się nie poddawać. Warto też poczytać o pogodzie i o czynnikach wpływających na dane warunki. Niezbędne są również wszelkiego rodzaju portale pogodowe, radary, i tak dalej. Nie dają pewności, ale pozwalają z grubsza określić sytuację. Przykładem niech tu będzie zdjęcie wykonane w Kluszkowcach, z wyłaniającym się zza mgły kościołem.
Widząc prognozy, w których mgła była dość mocna, wybrałem się na szczyt, z którego budynek widać nawet przy mocnej mgle - i jest to jedyne miejsce w pobliżu, którego wierzchołek wystaje ponad nią. Na miejscu okazało się jednak, że mgła jest zbyt intensywna. W dolinach piękna pierzyna, słychać dzwony, ale... kościoła nie widać. Po trzech godzinach oczekiwania zszedłem z góry. Drugiego dnia, widząc prognozy na poranek, zostałem postawiony przed wyborem - zaryzykować i udać się w to samo miejsce, nie wiedząc, czy się uda, albo poszukać czegoś innego. Bardziej pewnego. Wybrałem drugą opcję. W drodze jednak okazało się, że gęsta, poranna mgła, zaczęła dość szybko zanikać. Podjąłem więc błyskawiczną decyzję - wracam do kościoła. Miałem do przejechania 25 kilometrów. Czasu wiele nie było, bo Słońce zaczęło już wschodzić. Po dotarciu na miejsce wbiegałem na górkę, łapiąc co chwilę zadyszkę. W efekcie jednak udało się zarejestrować jeden z najładniejszych spektakli mgły i światła, jakie widziałem.
A dlaczego akurat krajobrazy? Dlaczego nie inna dziedzina fotografii?
To proste - uwielbiam naturę. Zawsze, jako dziecko, wpatrywałem się w pejzaże przez okno w aucie, autobusie, pociągu. Od zawsze fascynowałem się światem i tym, w jaki sposób jest skonstruowany. Poza tym - wszystko o poranku wygląda zupełnie inaczej.
Czy myślałeś o zarabianiu na zdjęciach? Jak obecnie wygląda rynek fotografii krajobrazu?
Podejrzewam, że każdy, w pewnym momencie, dochodzi do takiego etapu, że zaczyna o tym aspekcie myśleć. Wyprawy są bardzo kosztowne, nie mówiąc już o sprzęcie i innych wydatkach. Co więcej, w krajobrazie w stu procentach jesteśmy zależni od pogody, nie możemy sobie nic ustawić, przygotować. Owszem, mam już duże doświadczenie w tej kwestii, ale i tak nie jest łatwo. Regularnie wysyłam duże wydruki do klientów na całym świecie, udzielam licencji na wykorzystanie kadrów do różnych celów - natomiast to tylko częściowo pokrywa wyżej wymienione wydatki. Rynek fotografii krajobrazu to rynek trudny, zwłaszcza w Polsce. Wszystkie poważniejsze propozycje współpracy przychodzą z zagranicy. Tam częściej taka fotografia jest sztuką.
Byłeś w Toskanii, w Czechach, uwieczniasz też sporo polskich scenerii górskich. Gdzie jeszcze chciałbyś się wybrać z aparatem?
Tak, te kierunki wybieram najczęściej - głównie dlatego, że w każdej chwili mogę się zebrać i pojechać. Są niedaleko. Ale, jak każdy fotograf, mam swoje cele i miejsca, które będę musiał kiedyś odwiedzić. Mówię tu o Islandii, Norwegii, Indonezji, Afryce, Nowej Zelandii, Kanadzie, USA czy Ameryce Południowej. Czy zrealizuję chociaż część z nich? Nie wiem. Wyprawy są kosztowne, a kierunki odległe.
Życzę zatem jak najszybszej realizacji. A w międzyczasie - opowiesz coś o tym zdjęciu? Gdzie powstało, jakiego sprzętu użyłeś? Trudno przestać je podziwiać.
Miejsca do wykonania tego kadru szukałem dość długo, jest ono dość dobrze "schowane". Znalazłem je dopiero przy trzeciej wyprawie do Toskanii, w 2013 roku, ale samo zdjęcie powstało dopiero w roku ubiegłym. Podobne ujęcie udało się zrobić jakiś czas temu, natomiast wtedy brakowało optymalnych warunków pogodowych, ale też liści na drzewach, trawy w rozkwicie, i tak dalej. A co do sprzętu - użyłem Canona EOS 6D i obiektywu 70-200L.
Które zdjęcie jest Twoim ulubionym?
To wyżej jest jednym z nich. Drugim, które bardzo sobie cenię, jest "In the Mist", gdzie widać wyłaniający się z mgły czerwony dom.
Lubię to zdjęcie, bo powstało podczas poranku, w trakcie którego już na początku stwierdziłem: "nie, dziś nic z tego nie będzie". A było. Ogromnym wyróżnieniem jest dla mnie też to, że kadr ten pojawił się w jednej z książek Paulo Coelho, co jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem.
Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów!
Zobacz więcej zdjęć Marcina
Wszystkie fotografie Marcina Sobasa znajdziecie na jego Facebooku i w portfolio.