Martin Kollar zwycięzcą Leica Oskar Barnack Award 2014 Antoni Żółciak
O tym, że Kollar jest świetny, już wiedzieliśmy. Okazuje się natomiast, że zainteresowaniem cieszy się nie tylko jego - poświęcony Europie - cykl "Nothing Special", ale też "Field Trip", koncentrujący się na sprawach Izraela.
Urodzony w Czechosłowacji artysta przygotował swoje kadry w ramach projektu "The Places", nad którym pracował razem z 12 innymi twórcami. Celem przedsięwzięcia było pokazanie dywersyfikacji i złożoności problemów tamtego regionu. Po roku spędzonym poza granicami swojego państwa (dzisiejszej Słowacji), Kollarowi udało się wspomnienia zamknąć w 76-stronnicowym albumie.
Na jego kartach doświadczamy niecodziennej architektury, patrzymy na treningi wojskowe, widzimy barykady złożone z beczek i opon czy ciężarówkę z jednym z boków pokrytym czymś, co przypomina karton. Żadne zdjęcie nie zostało wzbogacone o podpis, nie ma również ani lokalizacji, ani omówienia danej sytuacji. Wiemy jedynie, że każda fotografia powstała w przeciągu ostatnich trzech lat.
"Niespodziewanie, Izrael kojarzył mi się nieco z moim dorastaniem za Żelazną Kurtyną, z 'normalizowaniem' Czechosłowacji", mówi Kollar. "Podróżowanie w tę i nazad przez granice Izraela skutkowało licznymi przeszukaniami czy inspekcją dysków twardych. Nie mogłem wyzbyć się wrażenia bycia pod nadzorem, i rządowe tłumaczenia o względach bezpieczeństwa wcale nie pomagały. Po 20 latach od zakończenia komunistycznego reżimu znów wylądowałem w psychologicznej przeszłości".
Martin wykonał reportaż przy pomocy Canona EOS 5D Mark III. Korzystał m.in. z obiektywów 50 mm i 35 mm.
Newcomer Award dla 25-latka z Wenezueli
W ramach Leica Oskar Barnack Award przyznawana jest też nagroda dla młodego talentu - w roku 2014 trafiła ona w ręce Alejandro Cegarry, autora reportażu "The Other Side of the Tower of David". Wenezuelczyk opowiada historię o dzikich lokatorach opuszczonego wieżowca w Caracas, stolicy jego kraju.
"Wieża Dawida" miała być siedzibą wielkiego banku, natomiast teraz zamieszkuje w niej ok. 2500 osób. "Nielegalnie", rzecz jasna. 45-piętrowa budowla o wysokości 192 metrów wydaje się aż nazbyt atrakcyjnym obiektem dla pobliskich bezdomnych, dla ludzi żyjących w skrajnej biedzie. Obecnie, niedoszły biurowiec jest kojarzony z szeroko pojętą przestępczością.
Dlatego właśnie wielkie było zdumienie Alejandro Cegarry, gdy po raz pierwszy pojawił się w drzwiach "Torre de David". Większość rezydentów podchodziła do 25-latka przyjaźnie, wręcz zapraszając go do dokumentowania ich codziennego życia. Fotograf pokazuje nie epicentrum zbrodni, a ludzi, którzy szukają społecznej akceptacji, którzy chcą bezpieczeństwa i poczucia przynależności - czegoś, o co ich rząd jak do tej pory nie zadbał.
W uwiecznieniu historii "Wieży Dawida" Alejandrowi pomogły m.in. korpusy Nikon D300 i Canon EOS 7D.