Sigma dp Quattro, czyli kompaktowy aparat jak żaden inny Antoni Żółciak
W zestawieniu z poprzednimi konstrukcjami matrycy Foveon, gdzie mieliśmy do czynienia z 3 warstwami po 15 megapikseli, w tym wypadku Sigma pokusiła się o coś zgoła innego. Pierwsza z warstw bazuje bowiem na rozdzielczości 19,6 megapikseli, podczas gdy dwie niższe oparto na 4,9-megapikselowych sensorach. Takie rozwiązanie dostępne jest w każdym z zapowiedzianych dzisiaj kompaktów.
Poprzez wprowadzenie takiej matrycy aparaty mają zyskać na szybkości odczytu informacji; głębsze warstwy dostarczą dane o kolorze, podczas gdy warstwa najwyższa zajmie się wartościami luminancji. Wszystko razem przekładać się ma też na mniejsze zaszumienie obrazu.
To właśnie jest największa różnica względem poprzedników. Obiektywy pozostają w dużej mierze zbliżone - a już na pewno identyczne pod względem ogniskowych - podczas gdy matryca choć wykorzystuje nieco inną konstrukcję, nadal zalicza się do słynnych Foveonów (a więc matryc CMOS o wymiarach 23,5 x 15,7 mm). Zakres wspieranej czułości ISO kończy się na wartości 6400. W każdym z modeli znajdziemy też 9-polowy układ autofocusa oparty na detekcji kontrastu.
Sigma dp1 Quattro jest modelem szerokokątnym, bazującym na obiektywie o ogniskowej 28 mm (w ekwiwalencie dla filmu małoobrazkowego). Kolejny model, dp2 Quattro, oferuje ekwiwalent ogniskowej 45 mm, następny - dp3 Quattro - 75 mm. Wszystkie szkła charakteryzują się maksymalną jasnością na poziomie f/2,8.
Kadrować możemy przy pomocy 3-calowego wyświetlacza o rozdzielczości 920 tys. punktów - niestety, w dalszym ciągu nie mamy możliwości skorzystania z opcjonalnego wizjera. Plusem jest na pewno opcja fotografowania w formacie RAW, dodatkowe tryby kolorystyczne i 10 predefiniowanych ustawień balansu bieli.