Instax Share SP-1 - zdjęcia prosto z telefonu [test] Maciej Zieliński
Nie wziąłeś ze sobą Instaxa? Nic straconego! Możesz zrobić zdjęcie telefonem, a później szybko i wygodnie wysłać je przez Wi-Fi, prosto do drukarki (a właściwie naświetlarki) Instax Share. Dzięki dedykowanej aplikacji możemy kadrować, dodawać opisy a jeśli jesteśmy akurat na wycieczce lub na wakacjach, również informacje o lokalizacji i temperaturze. Instax Share wydrukuje w zasadzie wszystko co znajduje się w pamięci naszego telefonu lub na profilu Facebook czy Instagram. Brzmi świetnie, ale jak zawsze w przypadku tego typu urządzeń, pojawia się pytanie o jakość zdjęć z takiej drukarki. Czy może równać się z tradycyjnymi Instaksami? Postanowiliśmy to sprawdzić!
Budowa i obsługa
Urządzenie jest zaskakująco małe! Spodziewaliśmy się czegoś w stylu biurkowej drukarki do etykiet, tymczasem Instax Share jest mniejszy nawet od aparatu Instax mini 7 czy mini 8. Drukarka wykonana jest z tworzyw sztucznych ale wygląda bardzo solidnie i estetycznie - front i plecy mają błyszczącą, perłową powierzchnię, boki pozostawiono matowe dzięki czemu nie śliga się w dłoniach. To bardzo prosta i oszczędna bryła stylistycznie dopasowana do wszystkich produktów z rodziny Instax. Obsługa również nie jest skomplikowana. Na górze znajdziemy tylko włącznik i szczelinę dla wydruków, z lewej strony przycisk reprint, pozwalający ponownie wydrukować to samo zdjęcie, oraz gniazdo sieciowe (urządzenie zasilane jest dwiema bateriami CR2). Z tyłu znajdziemy klapkę komory w której umieszczamy ładunek, na tej samej zresztą zasadzie co w aparacie Instax. Zamknięcie klapki, podobnie jak w Instax Mini 8 powoduje automatyczne usunięcie nakładki zabezpieczającej światłoczułe wkłady. Na przednim panelu widzimy również 3 diody poziomu naładowania baterii oraz 10 stanu kasety, dzięki którym wiemy ile zdjęć możemy jeszcze wydrukować.
Parowanie z telefonem i funkcje aplikacji
W odróżnieniu od urządzenia Impossible Project Instat Lab, gdzie po prostu przystawiamy telefon do czarnego "rękawa" i naświetlamy całym ekranem materiał światłoczuły, tu zdjęcia wysyłane są do urządzenia bezprzewodowo, za pośrednictwem Wi-Fi. By sparować telefon z Instax Share, wystarczy pobrać z App Store lub Google Play bezpłatną aplikację instax SHARE i wyszukać w ustawieniach Wi-Fi odpowiednią sieć. Połączenie zabezpieczone jest jednak hasłem. Jakim? Też nie wiedzieliśmy. Dopiero w instrukcji doczytamy, że fabrycznie są to po prostu cztery jedynki, później możemy zmienić je na własne.
Interfejs aplikacji jest bardzo prosty. Możemy zrobić zdjęcie dzięki nakładce na funkcję aparat, wybrać zrobione już zdjęcie z pamięci telefonu, lub pobrać po zalogowaniu się obrazy z serwisów Facebook lub Instagram (wydrukowane zostaną z oryginalnym opisem i symbolem serwisu). Z facebookiem niestety nie udało nam się połączyć ani przez iPhona ani przez iPada, z Instagramem współpracuje bezproblemowo. Zdjęcia możemy edytować, ale w ograniczonym (być może na razie), stopniu. Aplikacja pozwala na kadrowanie i obracanie, dodawanie efektu filtru (tylko BW lub sepia), lub kolorowych ramek i opisów. Możemy na przykład dodać życzenia lub pozdrowienia jeśli chcemy podarować zdjęcie bliskiej nam osobie lub po prostu opisać ważny dla nas moment.
Bardzo fajnie prezentuje się za to funkcja Real time template, pozwalająca wydrukować zdjęcia z naniesionymi informacjami o dacie, lokalizacji, pogodzie i temperaturze. To fajny pomysł, ale by korzystać z tej funkcji w podróży musielibyśmy mieć drukarkę zawsze przy sobie – działa tylko przez 5 minut od momentu wykonania zdjęcia. Przydałaby się możliwość zapisania danych i wydrukowania zdjęcia z informacjami po powrocie do domu.
Drukowanie i jakość zdjęć
Instax Share naświetla zdjęcia za pomocą diody LED (RGB) z rozdzielczością 254 dpi. By uzyskać dobrą jakość wydruków potrzebujemy obrazu JPEG o rozdzielczości przynajmniej 640x480 pikseli (jeśli zdjęcie jest za małe, pojawi się komunikat o ryzyku spadku jakości). Drukowanie odbywa się szybko i sprawnie. Gdy wybraliśmy już zdjęcie, docięliśmy i wyedytowaliśmy, wystarczy jedno kliknięcie przycisku "połącz i drukuj". Po 16 sekundach z urządzenia wysuwa się listek, który podobnie jak w przypadku fotografii Instax, potrzebuje ok. 2 minut by pod wpływem procesów chemicznych ukazał nam się obraz.
Wszystko pięknie, ale nie zapominajmy, że o ile w przypadku aparatu mamy do czynienia z klasycznym naświetlaniem światłoczułego materiału przez elementy optyczne obiektywu, drukarka Instax, zamiast rzeczywistego obrazu nanosi na materiał obraz zarejestrowany wcześniej przez aparat w telefonie. Mówiąc wprost jest to nic innego, jak analogowe zdjęcie, zdjęcia cyfrowego. Efekt? Dużo zależy oczywiście od możliwości aparatu w naszym smartfonie, czyli po prostu jakości bazowego zdjęcia. Na ogół tracą nieco na ostrości i dynamice, ale efekty są naprawdę niezłe. Zdecydowanie lepsze niż w przypadku beztuszowych drukarek Zink stosowanych przez Polaroida, ale też nie tak przyjemne jak prawdziwy Instax. Naszym zdaniem nic nie może się równać ze zdjęciami prosto z aparatu Instax mini!
Podsumowanie
Instax Share to bardzo ciekawy gadżet - mały, lekki i mobilny, a do tego zgrabny i estetyczny. To jak spotkanie tradycji z nowoczesnością - klasycznych materiałów z możliwością edycji, geolokalizacji, stosowania template'ów i opisów typowych raczej dla serwisów społecznościowych. Aplikacja jest intuicyjna i przyjazna, a bezprzewodowe drukowanie na odległość bardzo wygodne. Jakość wydruków ustępuje oryginalnym zdjęciom, ale to cena za komfort drukowania zdjęć prosto z telefonu. Czy podbije serca i kieszenie (cena sugerowana to 599 zł) konsumentów? Sami jesteśmy ciekawi!