Panasonic Lumix GX7 - stylowy i zaawansowany Maciej Zieliński
Lumix GX7 to niewielki bezlusterkowiec systemu Micro 4/3, pozycjonowany przez japońskiego producenta pomiędzy amatorską GF, a podstawową serią G. To po prostu wyższy model kompaktowej linii, bo zarówno G6 jak i GH3, wyglądem i ergonomią przypominają raczej zaawansowane aparaty z lustrem na pokładzie.
GX1 w naszej ocenie był aparatem bardzo udanym, oferującym dobre parametry za przystępna cenę. Co możemy powiedzieć o jego następcy? Już na pierwszy rzut oka widzimy, że Panasonic to kolejna firma, która uległa modzie na retro. Aparat jest smukły z wyraźnie odznaczającą się, klasyczną górną ścianką, oraz fakturowaną imitacją skóry na frontowym panelu. Uchwyt jest teraz zdecydowanie masywniejszy co z pewnością będzie miało wpływ na komfort pracy. Warto zaznaczyć, że aparat wykonano w znacznym stopniu ze stopu magnezu (a nie aluminium jak w GX1), dzięki czemu korpus ma być bardziej wytrzymały na uszkodzenia mechaniczne.
Systematyka obsługi jest typowa dla tego producenta, mimo niewielkich wymiarów nie brakuje programowalnych oraz dedykowanych przycisków szybkiego dostępu, do dyspozycji mamy również dwa pokrętła sterowania, oraz dotykowy, i co ważne, tym razem również odchylany ekran LCD (3-calowy o znacznie większej niż w GX1 rozdzielczości 1,04 Mp).
Nowy model wzbogacono również o wbudowany wizjer, który co ciekawe, możemy odchylić do pionu, tak by swobodnie kadrować nawet z żabiej perspektywy lub wygodnie rejestrować sekwencje wideo. Wizjer pokrywa 100% kadru i ma dobrą rozdzielczość 2,7 Mp.
Równie ciekawe zmiany zaszły wewnątrz aparatu. Przede wszystkim GX7 otrzymał nowe serce, czyli 16-milionową matrycę Live MOS formatu 4/3 (dzięki nowej budowie soczewek do fotodiod ma docierać więcej światła). Wspierana przez procesor Venus Engine, obsługuje jeszcze szerszy zakres ISO 125-25 600, a w trybie seryjnym rejestruje do 5 kl./s (4 w GX1). Producent chwali się też czasem startu skróconym prawie o połowę do zaledwie 0,49 s, oraz jeszcze szybszym (0,06 s) i czulszym (-4 - 18 EV) opartym na detekcji kontrastu autofokusem. By precyzyjnie śledzić poruszające się obiekty, system AF analizuje i porównuje aż 240 klatek na sekundę. W trybie manualnym, pomocny będzie tryb peakingu, podświetlający krawędzie elementów znajdujących się w płaszczyźnie ostrości.
Kolejną ważną nowością jest krótki czas migawki 1/8000 s, zarezerwowany dotychczas dla konstrukcji zaawansowanych (po raz pierwszy w bezlusterkowcach pojawił się w aparacie Olympus E-P5). Umożliwi użytkownikom nie tylko zamrażanie dynamicznego ruchu, ale również fotografowanie nawet w mocnym słońcu z szeroko otwartą przysłoną, np. jasnej portretowej stałki.
Co jeszcze? Aparat oferuje oczywiście szeroką gamę filtrów artystycznych (22, w tym 3 nowe tryby monochromatyczne), funkcję szerokiej panoramy, oraz ciekawe menu edycji, pozwalające np. usuwać ze zdjęć niechciane elementy.
Zabraknąć nie mogło również trybu filmowego Full HD (50p), oraz modułu Wi-Fi z technologią NFC (Near Field Communication), umożliwiającą natychmiastowe przerzucanie zdjęć z pamięci aparatu na urządzenia mobilne.
Sugerowana cena aparatu to 1000 euro (kit).