Leica Q (typ 116) [pierwsze wrażenia] Maciej Zieliński
Leica przedstawia model Q jako pierwszego przedstawiciela zupełnie nowej linii. Adresowany jest głównie do amatorów fotografii reportażowej oraz architektury, na co wskazywać ma stosunkowo szeroki kąt stałoogniskowego, pozbawionego dystorsji obiektywu 28 mm.
Budowa i ergonomia
Aparat okazał się większy niż przypuszczaliśmy (130 x 80 x 93 mm) ale stosunkowo lekki (640g). Stylistycznie przypomina model Vario X, ale jest niemal tak duży jak aparaty klasy M. Nie koniecznie będzie to jednak wada - pełnoklatkowy kompakt Sony RX1, krytykowaliśmy właśnie z przesadną miniaturyzację, która wyraźnie odbiła się na komforcie pracy. Leica Q jest więc dość masywna, ale też świetnie wyważona. Również pod względem jakości zastosowanych materiałów aparat nie ustępuje dalmierzom z serii M. Górna pokrywa wykonana jest z jednolitego kawałka aluminium, korpus ze stopu magnezu, a oznaczenia zostały wygrawerowane laserowo.
Korpus to ponownie udane połączenie klasyki i nowoczesności. Bardzo podoba nam się minimalizm w który celują designerzy Leiki. Estetyczna i przyjemna w dotyku, fakturowana skóra, którą pokryto front aparatu, oraz bardzo oryginalny profil pod kciuk na tylnej ściance, sprawiają, że aparat trzymamy wystarczająco pewnie. Świetne wzornictwo nie kłóci się też z ergonomią, bo trzeba przyznać, że obsługa to czysta poezja. Pokrętła i przyciski są twarde i precyzyjne a ich obsłudze towarzysz przyjemny "klik". Nawet z pozoru bardzo małe pokrętło z nawigatorem na tylnej ściance okazuje się całkiem wygodne.
Producent wprowadza też kilka ciekawych rozwiązań. Dedykowany przycisk daje szybki dostęp do trybu crop, przełącznik AF/MF zintegrowany z charakterystyczną dla optyki Leica podpórką na palec wskazujący, czy pierścień Macro, po obróceniu którego między sekcjami tubusu pojawia się drukowana skala odległości.
A co nam się nie podoba? Dwustopniowy włącznik, bo trzeba uważać, by nie przeskoczyć od razu do trybu zdjęć seryjnych. Płytka muszla, bo szybko pobrudzimy zewnętrzną szybkę celownika. I wreszcie bardzo mały przełącznik wspomnianej już blokady trybu MF, umieszczonej na tubusie obiektywu dźwigni. Trzeba nauczyć się z nią żyć.
Leica Q w praktyce
Aparat jest szybki! Startuje i wybudza się bez zbędnych opóźnień. Poruszanie się po menu nie sprawia żadnych problemów, również reakcja na spust jest natychmiastowa - centralna migawka pracuje przy tym bardzo dyskretnie. Jedynie fani ostrzenia za pomocą wizjera mogą narzekać na zbyt długie przekazywanie obrazu do cyfrowego wizjera, ale konkurencja nie jest pod tym względem wcale lepsza. Sam wizjer jest duży i klarowny z bardzo przyzwoitym odświeżaniem w słabym świetle - nie smuży nawet gdy szybko zmieniamy kadr.
Największym zaskoczeniem okazał się jednak wyjątkowo szybki autofokus. To kolejna przewaga nad Sony RX1 w którym AF nadal pozostawia wiele do życzenia. Leica Q sprawdzi się na ulicy - w dobrym świetle ostrzy błyskawicznie, w słabym tylko nieco wolniej - bardzo skuteczna okazuje się mocna dioda wspomagania. Dzięki funkcji focus peaking sprawnie wyostrzymy też w trybie manualnym. Choć fanatyków dalmierza takie rozwiązanie pewnie i tak nie przekona. Aparat podświetla na wybrany kolor (np. biały lub żółty) obszar znajdując się zakresie głębi ostrości. W połączeniu z płynną przysłoną będzie niewątpliwie sprzymierzeńcem również ambitnych filmowców.
Ekran nie jest co prawda odchylany, ale ma dobrą rozdzielczość (1,04 Mp) i jest dotykowy. Jak na tak konserwatywną i przywiązaną do tradycji firmę to i tak dużo. Możemy więc obsługiwać aparat za pomocą gestów, oraz wyzwalać migawkę na dotyk. Nie działa jeszcze tak szybko jak w aparatach Olympus czy Panasonic, ale nadal znacznie szybciej niż w lustrzankach z trybem Live View.
Ogniskowa 28 mm dla niektórych może być za szeroką, ale wielu fotografów lubi mieścić w kadrze więcej kontekstu. Kwestia stylu i upodobań. Możliwe jest też łatwe cropowanie do ogniskowej 35 lub 50 mm. Aparat umożliwia wyświetlanie ramki na tylnym ekranie i co najważniejsze, możemy zapisać na karcie jednocześnie przycięty plik JPEG i oryginalny plik RAW (DNG). Jeśli z kolei chcielibyśmy pracować na ciaśniej kadrowanym surowym pliku, Adobe Lightroom wyświetli nam zaznaczenie naszej ramki podczas edycji. Naszym zdaniem niewielu fotografów skorzysta z tej opcji, ale możliwość jest.
Warto dodać, że aparat wyposażono w łączność bezprzewodową Wi-Fi (po zainstalowaniu bezpłatnej aplikacji Leica Q możemy wysyłać zdjęcia na urządzenia mobline oraz zdalnie sterować aparatem), miłym dodatkiem jest też darmowa licencja na oprogramowanie Adobe Lightroom - wystarczy zarejestrować aparat i pobrać program instalacyjny.
Optyka
Niewymienny obiektyw Leica Summilux 28mm f /1,7 ASPH, to ciekawa konstrukcja, w której wykorzystano 11 soczewek ustawionych w 9 grupach, w tym 3 soczewki asferyczne i element pływający odpowiadający za optyczną stabilizację obrazu. Solidny tubus wyposażono w wąski, ale wygodny pierścień przysłony (zakres f/1,7-f/16), pierścień ostrości z profilem na palec, oraz umieszczony najbliżej korpusu pierścień makro. Obiektyw ostrzy od 30 cm, a w trybie makro odległość ta skraca się do 17 cm.
W obiektywie umieszczono ponadto centralną migawkę, która pozwala na synchronizację z błyskiem do 1/500 s. Migawka mechaniczna obsługuje czasy z przedziału 30 s - 1/2000 s, a w trybie migawki elektronicznej, zakres rozszerzymy nawet do 1/16 000 (co przydaje się się jeśli lubimy pracować z szeroko otwartą przysłoną również w mocnym świetle). Właściwościom optycznym więcej miejsca poświęcimy w pełnym teście, ale zdjęcia testowe pozwalają wyciągnąć pierwsze wnioski - obiektyw jest bardzo ostry, dobrze przenosi kontrast i wykazuje minimalną tylko dystorsję.
Jakość zdjęć
Sercem aparatu jest zupełnie nowa pełnoklatkowa, 24-milionowa matryca CMOS, zaprojektowana przez Aptinę (produkuje matryce również do nowych modeli Leica M). Sensor obsługuje wydajny procesor Leica Maestro II i zapewnia szeroki zakres obsługiwanych czułości ISO 100-50 000, wydajny tryb seryjny do 10 kl./s oraz możliwość nagrywania filmów Full HD 1920x1080 z szybkością 60 kl./s.
Pierwsze zdjęcia pokazują, że szum pojawia się już przy ISO 1600 ale do ISO 12 500 ma jednorodny i przyjemny dla oka charakter. Widać, że inżynierowie robią co mogą, by cyfrowe zakłócenia przypominały analogowe ziarno. Zdjęcia zachowują sporo detali i dopiero przy najwyższych wartościach widać poważną degradację. Generalnie obraz jest bardzo soczysty i kontrastowy.
Więcej przykładowych zdjęć w pełnej rozdzielczości można obejrzeć tutaj: Lecia Q (typ 116) [zdjęcia testowe].
Podsumowanie
Musimy przyznać, że Leica Q naprawdę miło nas zaskoczyła. Aparat okazał się szybki, przyjazny i intuicyjny a wykonanie to ponownie najwyższa półka. Oferuje skuteczny AF, klarowny wizjer i wiele rozwiązań znanych z najnowszych modeli konkurencji, jak dotykowy ekran czy łączność Wi-Fi. O jakości obrazu więcej powiemy zapewne po pełnych testach, ale zdjęcia które udało nam się zrobić wyglądają obiecująco.
Aparat może wydawać się dość drogi (kosztuje 16 999 zł), ale trzeba pamiętać, że prostszy model Sony, firmy specjalizującej się w produkcji przystępnej cenowo elektroniki użytkowej, nadal kosztuje ok. 12 tys. zł.