Ognista sesja Benjamina Von Wonga sfotografowana smartfonem Antoni Żółciak
Nie uwierzysz, jakie właśnie dostaliśmy zlecenie", powiedziała Von Wongowi jego agentka po zakończeniu rozmowy z Huawei. Chiński producent telefonów postanowił zatrudnić fotografa do stworzenia "najbardziej szalonego zdjęcia ich nowym smartfonem", parafrazowała współpracowniczka artysty, dodając: i trzeba wykorzystać ogień".
A przecież ogień, nawet w najbardziej sprzyjających warunkach, jest trudny do opanowania. Tego typu praca jest ryzykowna, pełna wyzwań i skomplikowana w realizacji również od strony technicznej. "Długa ekspozycja rozmaże cały obraz, a wysoka jasność zagwarantuje zbyt duży kontrast pomiędzy płomieniami i głównym tematem", mówił zakłopotany Von Wong. "Do tego potrzebny jest aparat o szerokim zakresie tonalnym, jak moja Mamiya Leaf Credo 80. Ten sprzęt kosztuje ponad 30 tys. dolarów - a tutaj miałem tego typu zdjęcia zrobić zwykłym telefonem".
Fot. Benjamin Von Wong
Benjamin otrzymał trzy główne zasady, którymi musiał kierować się podczas sesji - ma skorzystać z dedykowanej funkcji do malowania światłem w nowym Ascendzie P8. Po drugie, modelka ma być całkowicie otoczona przez ogień. Po trzecie wreszcie, i chyba najtrudniejsze, Von Wong otrzymał całkowity zakaz wspomagania się Photoshopem.
"Zanim zająłem się faktycznym zleceniem, musiałem sprawdzić, czy wybuchy ognia w ogóle da się zarejestrować telefonem", wspomina artysta. "Poprosiliśmy o pomoc specjalistów zajmujących się kreatywnym wykorzystaniem płomieni. Po godzinie zdałem sobie sprawę z tego, że faktycznie może się taka fotografa udać; w międzyczasie wspomagałem się jeszcze filtrami szarymi".
Fot. Benjamin Von Wong
Von Wong wiedział, że małe matryce nie będą w stanie korzystać z trybu długiego naświetlania bez jednoczesnego generowania ogromnych ilości szumu - im sensor dłużej naświetlany, tym intensywniejsze "cyfrowe ziarno" otrzymujemy w efekcie. Producenci urządzeń mobilnych - smartfonów zwłaszcza - od dłuższego czasu starają się ten problem obejść, czy to przez zwiększanie matryc, czy rozmaite sztuczki programowe. Ta ostatnia występuje właśnie w opisywanym przez nas przypadku; Huawei Ascend P8 rejestruje kilka, kilkanaście klatek w krótkich odstępach czasu, analizuje ich zawartość i składa w jeden, finalny kadr. Wystarczy odpowiednio urządzenie unieruchomić.
Fot. Benjamin Von Wong
"Znaleźliśmy w Szanghaju całkiem ciekawą, nieco europejską lokalizację. Delikatnie oświetliliśmy kolumny w tle, tak, by były widoczne, ale nie odwracały uwagi od modelki. Samą dziewczynę również trzeba było ziluminować - tym razem wykorzystaliśmy jednak studyjnego flesza, by uniknąć poruszenia sylwetki", opowiada autor. "Następny krok, czyli wygenerowanie płomieni, wymagał rozlicznych prób - chodziło w końcu o uzyskanie idealnego kształtu skrzydeł".
Poniżej zobaczycie kilkanaście fotografii zza kulis, pokazujących przygotowania do sesji.