Komizm rumuńskiej codzienności okiem Hajdu Tamasa Antoni Żółciak
Fotografując codzienność w Rumunii, Hajdu Tamas dostarcza odbiorcom wiele powodów do radości, ale z drugiej strony, niektóre zdjęcia śmiesznymi wydają się tylko na pierwszy rzut oka - zachwycają i zmuszają do refleksji. Wyczucie chwili odziedziczył po ojcu, który przedstawiał się nie tylko jako fotograf-amator, ale również rzeźbiarz i malarz. Jego synowi - który później został weterynarzem specjalizującym się w diagnostyce - bardzo przydały się wpojone przez rodzica podstawy.
"Jeszcze w wieku dziecięcym fascynowały mnie te pomieszczenia z fiolkami i odczynnikami chemicznymi. Laboratoria to miejsca niezwykle tajemnicze, niedostępne dla osób z zewnątrz, zawsze kryjące w sobie coś niesamowitego", mówi, dodając: "Stąd też, z biegiem lat, pojawiła się u mnie miłość do weterynarii, w szczególności jej aspektu diagnostycznego. Badam, na przykład, fragmenty mózgów jeleni, poszukując znamion chorób prionowych".
W Rumunii łatwo też o fotografowanie psów. Przedstawiciele gatunku canis lupus familiaris błąkają się po ulicach każdego z tamtejszych miast; kwestie społeczne i ekonomiczne nie pozwalają na wybudowanie odpowiednio skutecznych schronisk dla zwierząt, stąd też bezdomne czworonogi pojawiają się praktycznie wszędzie.
Wyraźnie nawiązując do twórczości Martina Kollara, rumuński artysta często zwraca naszą uwagę na pewną dozę absurdu, charakterystyczną dla jego rodzimego kraju. Podkreśla, jak wiele sprzeczności można spotkać na co dzień - i jak łatwo je zauważyć, jeśli tylko wiemy, czego szukać.
Hajdu fotografuje Olympusem OM-D E-M5.
Zobacz więcej zdjęć Hajdu Tamasa
Hajdu Thamas publikuje swoje fotografie przede wszystkim na Behance. Warto też wybrać się na jego bloga, gdzie znajdziemy najnowsze zdjęcia.