Fotografia jest obiektywna? Słynne miejsca z innej perspektywy Antoni Żółciak
Krajobrazy, które zna każdy. Widzieliśmy je na pocztówkach, w albumach geograficznych otrzymanych jeszcze w latach dziecięcych, w sieci czy podręcznikach. Bo kto nie kojarzy Taj Mahal, Stonehenge’a czy paryskiego łuku triumfalnego?
Najczęściej jednak reprodukowane jest łudząco podobne ujęcie - może wykonywane przez różne osoby, ale obrazujące niemalże identyczną perspektywę. Taką, która nasz obiekt odzwierciedli w sposób najbardziej atrakcyjny. Kto nie chciałby się przejechać do Egiptu i spędzić weekendu z wielbłądami, będąc otoczonym jednocześnie przez budowle powstałe 5000 lat temu? A co, jeśli tajemnicza sceneria w rzeczywistości wygląda tak?
Za wszystkie zmiany odpowiedzialna jest właśnie odmienna perspektywa - może ona drastycznie zmodyfikować wydźwięk kadru. Przykład: fotografując twarz modela z dołu prawdopodobnym będzie, że w rezultacie otrzymamy portret osoby o 10 kilogramów tęższej, niż w rzeczywistości. Jeśli uwiecznimy ją od góry - będzie wyraźnie chudsza. Możemy też wykonać piękny portret z miłym dla oka bokehem na wysypisku śmieci - potrzebna będzie tylko dłuższa ogniskowa i jasność rzędu f/1,4-2,8. Jeśli natomiast skorzystamy z szerokiego kąta i przymkniemy przysłonę, poza sylwetką w kadrze pojawi się to, czego wolelibyśmy uniknąć. Z budynkami jest podobnie.
W fotografii nie można stać w miejscu. To sztuka, która dosłownie wymaga od nas fizycznego przemieszczania się, szukania kadrów oryginalnych, nietypowych, w jakiś sposób wyróżniających się z tłumu. Osoby niezainteresowane ambitną kompozycją po prostu podniosą sprzęt, spojrzą na ekran LCD i zwolnią spust migawki. Ci bardziej zaangażowani będą kucać, szukać krzeseł, kłaść się na ziemi - po prostu staną na głowie po to tylko, by diametralnie zmienić sztampową perspektywę. Opłacalność tych zabiegów będzie jednak w niektórych przypadkach ryzykowna...