ULUBIONY KIOSK - PRZEJRZYJ I ZAMÓW WERSJA MOBILNA

Inspiracje / Historia zdjęcia

Czy najdroższe zdjęcie świata to rzeczywiście "Phantom" Petera Lika? Antoni Żółciak

2015-02-26
12 komentarzy
1
Facebook Google Wykop Twitter Pinterest
Czy najdroższe zdjęcie świata to rzeczywiście "Phantom" Petera Lika?
Zdjęcia Petera Lika nie mają szczególnej wartości kolekcjonerskiej. Skąd zatem 6,5 mln dolarów, które zapłacono za "Phantoma"?

W grudniu ubiegłego roku pisaliśmy o "Phantomie", zdjęciu Petera Lika, które prywatny kolekcjoner kupił za 6,5 mln dolarów. Na tej samej aukcji sprzedano również dwa kolejne kadry tego artysty ("Illusion" za 2,4 mln i "Eternal Moods" za 1,1 mln dolarów). Australijczyk przebojem wdarł się na listę twórców najdroższych zdjęć świata, detronizując m.in. dzieła Andreasa Gurskyego.

Kiedy świat obiegła wiadomość o rekordowej sumie, wielu komentujących momentalnie wytknęło Likowi banał zawarty w obrazie, dziwiąc się tak wysokiej wartości fotografii. Wątpliwości było co nie miara; porównywalny "szum" pojawił się w sieci wcześniej tylko przy zdjęciu Dmitrija Miedwiediewa z 2009 roku, obecnie okupującego 9. lokatę na liście. W tym drugim przypadku warto jednak zauważyć, że kwota przekazana została organizacji charytatywnej.

W sprawie Lika postanowiono przeprowadzić swego rodzaju śledztwo. Realizacji podjęła się redakcja The New York Times, jednoznacznie ustalając, że australijski fotograf sztucznie napędza rynek sprzedaży własnych kadrów. Lik jest obecnie właścicielem 15 galerii, solidnie inwestuje też na rynku nieruchomości - według amerykańskiej gazety Peter to bardziej przedsiębiorca, niż artysta.

Fotografia uprzemysłowiona

W Las Vegas znajduje się hangar o powierzchni 10 tys. metrów kwadratowych. Cały budynek pełni wyłącznie jedną funkcję - służy jako gigantyczna drukarnia prac Lika, sprzedawanych masowo przy największych szlakach turystycznych. Jak twierdzi główny finansista fotografa, z dystrybucji kopii swoich zdjęć Lik uzyskał już 440 milionów dolarów przychodu. Popularność kadrów można tłumaczyć ich zawartością: w większości temat przewodni stanowią cieszące oko landszafty z niebieską wodą i przejaskrawionymi kolorami. Trudno porównywać artyzm Petera do zdjęć Gurskyego czy Cindy Sherman, bo to zupełnie inna liga. I inny odbiorca.

Niemal każde zdjęcie Lika drukowane jest w "limitowanej edycji" 995 egzemplarzy. Kadr z pierwszym numerkiem kosztuje ok. 4 tys. dolarów. Następne są droższe, co zresztą tłumaczy spore zyski Petera. Artysta dotarł jednak do swoistego status quo i postanowił, że najlepsze dopiero przed nim. Wydrukował jedyną kopię "Phantoma", informując o niej wyłącznie swoich stałych klientów. Jeden z nich zdecydował się wyłożyć słynne już 6,5 mln dolarów, a sam Lik - jeszcze przed podpisaniem umowy - najął firmę od public relations, zamierzając nieco się rozreklamować.

O transakcji pisały media na całym świecie - od blogów począwszy, na największych i najstarszych wydawnictwach kończąc. Jak jednak słusznie zauważa The New York Times, proces sprzedaży "Phantoma" odbiegał nieco od licytacji kadrów Gurskyego, Sherman, Walla czy Steichena. "Dzieła największych trafiały do renomowanych domów aukcyjnych. To zdjęcia znane każdemu, powszechnie szanowane i umieszczane w najlepszych albumach fotograficznych. >>Phantom<<, natomiast, nie tylko nie ma żadnej historii, ale został sprzedany prywatnie”, czytamy na łamach dziennika. "W efekcie świat artystyczny nieszczególnie się przejął całym wydarzeniem". 

Po tej samej stronie barykady stoi m.in. Martin Parr: "Nigdy wcześniej o Liku nie słyszałem", przyznał na łamach brytyjskiego The Independent. "Przejrzałem jego prace i muszę przyznać, że jest świetnym fotografem komercyjnym, potrafi wstrzelić się w powszechny gust, ale do mojego świata na pewno nie należy".

"Tragedią jest to, że Lik zabija cały biznes"

Właściciele galerii zorientowanych na bardziej konwencjonalną sztukę nie chcą sprawy komentować. Jedynym odważnym okazał się Michael Hoppen, właściciel jednej z galerii w Londynie. “To przekleństwo, nie sztuka. Peter Lik na pewno ma wielki aparat i genialną drukarkę, ale jedyne, co robi, to pokazuje możliwości tego sprzętu”, stwierdził w rozmowie z The Independent. "Sztuka ma być czynnikiem wpływającym na światopogląd odbiorcy. >>Phantom<< nie ma nic wspólnego ani ze sztuką, ani z kreatywnością. Tragedią jest też to, że zabija cały biznes".

Powyższą, dość mocną wypowiedź, zgrabnie kontruje cytowany wyżej Martin Parr. Reportażysta twierdzi, że jest wręcz odwrotnie - że wszystko, co przyczynia się do zwiększenia rynku sprzedaży fotografii, może mieć zbawienny wpływ dla całej branży.

Niezależnie jednak od tego, jak na "Phantoma" popatrzymy, Likowi nie można odmówić żyłki biznesowej. Podczas gdy jedni fotografują śluby, drudzy skupiają się na reklamach, a inni koncentrują przy zdjęciach produktowych, Australijczyk postanowił obstawić rynek jeszcze niezbadany. Sprzedaje swoje obrazy ludziom z pieniędzmi, ale bez obycia artystycznego. Sprzedaje turystom, którzy szukają przyjemnych wizualnie pamiątek z wakacji i, jak pisałem wyżej, zarabia na tym spore pieniądze. Ma swojego dyrektora finansowego, dyrektora od sprzedaży i kilkuosobowe zespoły ludzi odpowiedzialnych za jak najbardziej efektywne znajdywanie nabywców. Organizowane są nawet czterodniowe kursy, na których pracownicy przemysłowego imperium Petera uczeni są skuteczności.

Model biznesowy Lika jest wyjątkowo sprawny, ale - niestety - wyłącznie dla niego. Im więcej Peter sprzeda obrazków z 995-elementowej puli, tym droższe się one stają. Po rozdysponowaniu 95 proc. kopii, pozostałe określane są jako "Premium Peter Lik", a cena winduje z 4 tys. do 17,5 tys. dolarów. Ostatnie egzemplarze znajdują nabywców nawet za 200 tys. dolarów. Teoretycznie wszystko jest w porządku - jest popyt, jest podaż. W praktyce jednak nabywcy prac Lika nie będą ich nigdy w stanie odsprzedać za kwotę zbliżoną do tej, którą wyłożyli na początku, a to nie jest już wyłącznie sprawa gustu czy zasad etyki.

Antoni Żółciak

Nie istnieje dla niego życie bez klawiatury. Od kilku lat pisze do serwisów i magazynów o tematyce fotograficznej i technologicznej, często samemu chwytając za aparat. W DCP omawia m.in. ciekawostki sprzętowe i pomysły na oryginalne zdjęcia.

Serwisy specjalne




Partnerzy

 

 

 

Digital Camera Polska
Wydanie na tablet:
Tablet
App Store Google Play
Wydawca
AVT-Korporacja Sp. z o.o.

AVT Korporacja
Sp. z o.o.

ul. Leszczynowa 11
03-197 Warszawa

tel.: 22 257 84 99
fax.: 22 257 84 00

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
avt.pl
ulubionykiosk.pl